Powikłania po operacji sprawiły, że stałem się osobą niepełnosprawną.
W walce o powrót do sprawności rozpocząłem Kompleksową Rehabilitację – fizyczną, poznawczą i emocjonalną.
Jednym z jej filarów stała się terapia reminiscencyjna, czyli podróż w przeszłość – w świat wspomnień, emocji, zapachów, dźwięków i obrazów z dzieciństwa.
W ramach rehabilitacji – ćwicząc pamięć, koncentrację i sprawność rąk – postanowiłem spisać opowieści z mojego dzieciństwa.
Zasiadałem do komputera, odtwarzałem w głowie dawne sceny, wspomagałem się muzyką, starymi zdjęciami, przedmiotami z tamtych lat.
W ten sposób powstał blog, na którym zebrałem wszystkie wspomnienia:http://gryprl.blogspot.com/
Z czasem zrodził się pomysł, by pójść dalej – by te historie mogły żyć także w formie słuchanej.
Tak powstało 100 opowiadań czytanych przez lektora – pod wspólnym tytułem: „Gry i zabawy podwórkowe”
Podzielone na 10 części, po 10 opowiadań każda.
W tych historiach znajdziesz świat, który już odszedł – ale który warto ocalić.
Świat trzepaków, kapsli, kapsułek saletry, rajdów rowerowych, meczów klasowych, wypraw na działki, zabaw w duchy, kanały i dachy…
Wszystko to, co składało się na dzieciństwo w czasach PRL-u – pełne przygód, pomysłowości i ulicznej kreatywności.
To nie tylko opowieści.
To część mojej terapii.
I jeśli choć jedna z tych historii poruszy w Tobie jakąś własną – to znaczy, że było warto.
Terapia, polegała na odwoływaniu się do historii z dzieciństwa.
Do przeżyć i doświadczeń z czasów szkoły podstawowej…
Czasem średniej…
Czasem nawet ze studiów i pracy zawodowej – jeśli stanowiły ciąg dalszy dawnych wydarzeń.
Zacząłem od bodźców.
Starych fotografii – przeglądanych na portalach społecznościowych.
Muzyki z dawnych lat – z kanałów, które przypominały brzmienia mojego dzieciństwa.
Wieczorami robiłem coś na kształt „burzy wspomnień” – w myślach, przed snem.
A rano, pobudzony emocjami i obrazami, spisywałem wszystko – przy dźwiękach muzyki i przeglądaniu zdjęć.
Pomagały mi też przedmioty.
Drobiazgi z przeszłości.
Czasem jakiś zapach – świeżego chleba, lawendy, albo dziwny, fiński zapach „terwa”…
A nawet dym z brzozy – nie wiem dlaczego, ale zawsze przywoływał we mnie dzieciństwo.
Wielu wspomnień nie musiałem szukać daleko.
Bo większość z nich… była tuż za rogiem.
Związana z miejscami, które do dziś istnieją… albo już tylko trwają we wspomnieniu.
Odwiedzałem je.
Czasem zniknęły. Czasem zmieniły się nie do poznania.
Ale zawsze… poruszały coś we mnie. Coś dobrego.
Dla tej terapii stworzyłem sobie własną przestrzeń.
Multimedialny pokój – w którym mogłem zatopić się w przeszłości.
Oglądałem filmy. Zdjęcia.
Słuchałem muzyki.
Leżałem. Siedziałem. Chodziłem na bieżni.
Jeździłem na rowerze stacjonarnym, wsłuchując się w siebie.
Z czasem to, co początkowo było tylko notatkami… przerodziło się w bloga.
A potem – w coś więcej.
Bo każdy wpis, każde wspomnienie… mogłem poprawiać, dopieszczać.
Wracać do niego i wchodzić głębiej – w emocje, w detale, w klimat tamtego świata.
To było jak drugie życie.
Albo jak podróż w czasie – ale taką, w której nie jestem tylko obserwatorem.
Tylko uczestnikiem.
Z pełnym dostępem do tamtych emocji, zapachów, dźwięków.
I co najważniejsze – to nie musiało się kończyć.
Bo nawet kiedy opowieść trafiała już na bloga…
Wciąż mogłem do niej wracać.
Poprawiać. Dopisywać. Czuć.
I dzięki temu – do dziś… kontynuuję swoją terapię.
Kolejnym etapem mojej terapii reminiscencyjnej kbył projekt – część pierwsza serii opowiadań:. Tytuł: "Biuro podróży Comenius"
Za mną jedenaście lat pracy jako nauczyciel wychowania fizycznego – okres intensywny, pełen emocji, sportowych wyzwań, edukacyjnych przygód i niecodziennych doświadczeń. To była praca, która nie kończyła się dzwonkiem – angażująca, wymagająca, ale i dająca mnóstwo satysfakcji. W tym czasie miałem okazję współorganizować i realizować ciekawe projekty międzynarodowe, współpracować z uczniami i nauczycielami z różnych krajów, a przy okazji… dobrze się bawić.
To były lata pełne podróży – nie tych z katalogu biura podróży, ale prawdziwych wypraw, gdzie czasem trzeba było spać na deskach w hotelu urządzonym w zabytkowym więzieniu, czasem ganiać za zgubionym paszportem, a innym razem kombinować, co zrobić, gdy samolot został odwołany z powodu pyłu wulkanicznego, a nauczyciele z innych krajów już czekali na lotnisku z szeroko otwartymi oczami.
To właśnie wtedy poznaje się prawdziwe oblicze logistyki i odpowiedzialności. Ale też – odwiedza się miejsca, do których zwykli turyści nigdy nie trafią: lokalne szkoły na prowincji, zamknięte ośrodki sportowe, fińskie sauny czy zamknięte kręgielnie ale dla nas udostępnione. Małe miejscowości w Wielkiej Brytanii, gdzie podczas zabawy w podchody na terenie miasteczka miejscowi patrzyli na nas jak na egzotyczną atrakcję.
W pierwszej części tych wspomnień, które na razie istnieją w formie rękopisu, przeczytanego przez lektora jako prawie dwugodzinne słuchowisko, wracam do początków – do opowieści o tym, jak to wszystko się zaczęło: pierwszych wyjazdów, pierwszych porażek i sukcesów, sytuacji śmiesznych, stresujących i absurdalnych, które dziś wspominam z uśmiechem.
Fajnie sobie to wszystko powspominać. Bo działo się. Oj, działo się!Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest wyłącznie przypadkowe
Tytuł: "Biuro podróży Comenius" Rekopis część I – 1:41:42