097 - Gry zeszytowe.

Fikcja jest tym dla dorosłego człowieka czym zabawa dla dziecka (Robert Louis Stevenson). Kolejnymi zabawami i grami okresu mojego dzieciństwa i czasu końca PRL były gry zeszytowe. Dlatego zeszytowe, że grywało się zapisując ich przebieg na kartkach w zeszytach najczęściej szkolnych. Do zeszytów szkolnych zawsze był dostęp. W domu zawsze był gdzieś tornister z zeszytami. W szkole były pod ręką. A gdy nie było szkolnych organizowało się kilka kartek papieru i można było już grać. 


Praca jest mniej nudna niż zabawa (Charles Budelaire). Zazwyczaj służyły nam do gry te kartki które pochodziły z tyłu lub ze środka zeszytów szkolnych. Były to najczęściej kartki w kratkę bo łatwo w kratkach się rysowało i zapisywało. Takie kartki wyrywane były z zeszytów do matematyki, chemii czy fizyki. Grabione były nauki ścisłe bo ich zeszyty były w kratkę. Z braku laku gdy nie było innych to i w linię się nimi nie pogardziło. Pamiętam pewnego razu siedzieliśmy u kolegi i naszła nas ochota gry w "Państwa miasta". Mieliśmy przy sobie tornistry szkolne ale nasze zeszyty były tak ograbione z kartek, że nie było już co z nich wyrywać. Wtedy zagraliśmy na gazecie. Gazeta nie była najlepszym miejscem do zapisywania ale dało się to robić. Nie raz zdarzały się sytuacje że podczas gry w kółko i krzyżyk zapisywaliśmy przebieg gry trawą lub gugułą na chodniku, patykiem na klepisku czy kredą na ścianie bloku. Miejsc i sposobów zapisu naszych gier było wiele ale najczęstszym był zeszyt. Nasze zeszyty szkolne do niektórych przedmiotów były dwuprzedmiotowe. Odwracało się go i na przykład służył z jednej strony do chemii a z drugiej do fizyki. Oczywiście ten proceder szkolny był nielegalny w momencie sprawdzenia kończyło się dwójką cząstkową z przedmiotu. A jak nauczyciel przekazał drugiemu informację o tym to i dwiema dwójami. Gdy zeszyt nie był dwu przedmiotowy to na jego końcu były zapisane przebiegi i wyniki gier. W niektórych przypadkach było więcej kartek zapisanych grami niż tematami lekcji. Za moich czasów szkoła podstawowa była ośmioklasowa, nie było gimnazjów. Skala ocen w szkole była od 2 do 5 często oceny cząstkowe były z plusami i minusami dla poszerzenia skali. Można było dostać np. trzy na szynach czyli trójka z dwoma minusami to była ocena lepsza niż dwója ale gorsza niż trója. Z oceną końcową z przedmiotu, tróją na szynach przechodziło się do następnej klasy a z dwóją nie. W gry zeszytowe najczęściej grało się w zeszytach lub na wyrwanych kartkach z zeszytu przedmiotowego. Czasami zdarzało się, że zeszyt 62 kartkowy stawał się zeszytem 16 stronicowym. Podczas lekcji gdy było dużo zapisywania zeszyt 62 kartkowy kończył się w połowie i zgłaszało się wtedy nauczycielowi że nie mogę pisać bo mi się zeszyt skończył. Wiedzieli że nasze zeszyty mają o połowę mniej kartek i wtedy chcąc uniknąć tego problemu Na początku semestru kazali numerować wszystkie strony. Oczywiście omijało się kilka na środku zeszytu tam gdzie były spinki. Gier zeszytowych było dużo rodzajów. Dobór gry zależał od miejsca i czasu jakim dysponowaliśmy. Jedną z popularniejszych gier dwuosobowych było, "Kółko i krzyżyk". 



Prosta gra często stosowana w trakcie zajęć lekcyjnych. Na kartce w kratkę rysowało się podwójny krzyżyk w którym na przemian w określone miejsca rysowało się koło i krzyżyk który gracz zdobył jako pierwszy trzy takie same znaki obok siebie wygrywał. Bardziej skomplikowaną odmianą tej gry była wersja w  pięć i więcej znaków wygrywających bez wyznaczonych miejsc stawiania. 

 


Na kartce w kratką gracze po koli stawiali raz krzyżyk raz kółko. Gracz który pierwszy uzbierał w jednej linii pięć figur wygrywał. Gra była o tyle fajna, że była cicha nie wymagała mówienia i miała dobre zastosowanie podczas zajęć lekcyjnych. Co ma wisieć, nie utonie (powiedzenie ludowe). Kolejną cichą grą był: wisielec, szubienica, powieszony. 



Gra miała różne nazwy my używaliśmy nazwy wisielec. Gra dwuosobowa Jeden gracz wymyśla słowo, ujawniając na przykład za pomocą poziomych kresek liczbę tworzących je liter. (W,_,_,_,_,_,_,c) Drugi z grający starał się odgadnąć litery słowa. Za każdym razem, gdy mu się to udawało, pierwszy gracz wstawiał literę w odpowiednie miejsce; w przeciwnym wypadku gdy nie zgadł żadnej litery, rysował jeden element symbolicznej szubienicy i wiszącego na niej ludzika. Lepszy los niepewny jak babie lato niż pewny jak szubienica (Piotr Szczerniawski). Jeżeli pierwszy gracz narysował kompletnego wisielca zanim drugi odgadł hasło, wówczas wygrywał. Trudność gry polegała na ustaleniach stopnia skomplikowania rysunku wisielca i trudności odgadywanego słowa. Liczba elementów potrzebnych do narysowania szubienicy i wisielca to było około 12 prób. Gra nie do końca się sprawdzała podczas zajęć lekcyjnych bo trzeba było rozmawiać zgadując litery co mogło kończyć się naganą z zachowania za przeszkadzanie. W mojej klasie był kolega wyspecjalizowany w porozumiewaniu się bez poruszania ustami. Życie to taka gra, nie narzekajcie tylko dobrze grajcie (powiedzenie ludowe). 



Układał usta jakoś bokiem i wydawał dźwięki, takie jak słowa bo można było zrozumieć co mówi. Wytrenowany sposób porozumiewania przydawał mu się na klasówkach do podpowiadania i podczas lekcji do gry w gry zeszytowe. Kolega podczas sprawdzianów miał tak opanowany sposób mówienia, że nauczyciele słyszeli szepty ale nie widzieli ruchów ust tylko jego przekrzywiony wyraz twarzy. Kiedyś jedna z nauczycielek zwróciła mu uwagę że się do niej krzywi a on był właśnie w trakcie rozmowy z kolegą z ławki. Śmialiśmy się z niego, że jest brzuchomówcą z głupim wyrazem twarzy. Kolejną z popularnych gier zeszytowych była gra w statki.



Grało się w nią w dwie osoby każdy z graczy posiada po dwie plansze pół 10 na 10 kwadracików o oznaczonych współrzędnych cyframi i literami. Na jednym z kwadratów gracz zaznaczał swoje statki, których położenie próbował odgadnąć przeciwnik. Na drugim kwadracie zaznacza trafione statki przeciwnika i oddane przez siebie strzały. Statki ustawiane były w pionie lub poziomie, w taki sposób aby nie stykały się one ze sobą ani bokami, ani rogami. Ilość i wielkość statków była ustalana przed rozgrywką przez graczy. Przeważnie graliśmy układem: jednym czteromasztowiec, dwóch trójmasztowcach, trzech dwumasztowcach o i po czterech jednomasztowcach. Jeden maszt statku to była jedna kratka zeszytu. Trafienie okrętu polegało na odgadnięciu współrzędnych położenia statku przeciwnika. Podawało się współrzędne położenia kwadracika mówiliśmy oddawanie strzału. Przy oddaniu strzału celnego dany gracz kontynuował grę i próbował dalej aż do odgadnięcia wszystkich masztów i zatopienia statku. Strzały w grze oddawane były naprzemiennie, poprzez podawanie współrzędnych pola (na przykład:. A4). W przypadku strzału trafionego, gracz kontynuował strzelanie (czyli strzelał dalej) aż do momentu chybienia. Zatopienie statku ma miejsce wówczas, gdy gracz odgadł położenie całego statku. Wtedy informowało się o tym słowami "trafiony zatopiony". Natomiast o chybieniu gracz informował słowem "pudło". Wygrywał ten gracz, który pierwszy zatopił wszystkie statki przeciwnika. Można było grać w tą grę w więcej osób ustalając kolejność atakowania i ustalać większą ilość statków co wydłużało grę. Przeważnie grało się we dwie osoby. Nasza wersja podwórkowa gry w statki była zmodernizowana o dodatkowe utrudnienia w postaci kar za stracony okręt. Za każdy stracony maszt gracz wykonywał karne pompki lub przysiady. Uczony zna dobrze wartość pieniądza, ale bogaty nie zna wartości wiedzy (Fransois-Marie Arouet de Wolter). Kolejną grą zeszytową były "państwa i miasta".



Gra wieloosobowa polegająca na wyszukaniu słów z różnych dziedzin zaczynających się na daną literę i zapisywaniu ich kto pierwszy. Przed przystąpieniem do gry uczestnicy ustalali dziedziny. Były to na przykład: państwa, miasta, imiona, rośliny, zwierzęta, rzeczy, marki samochodów, rzeki, kolory, zawody itd. Im więcej tym trudniej. Ustalało się kolejność odliczania. Jeden gracz mówił: start i po cichu mówił cały alfabet inny uczestnik w pewnej chwili mówił stop i na komendę "trzy cztery" mówił literę na którą wszyscy uczestnicy gry rozpoczynali układanie słów na usłyszaną literę w danych dziedzinach. Słowa zapisywali w zeszycie w odpowiednich przedziałkach. W momencie gdy pierwszy skończył wypisywać słowa we wszystkie przedziałki mówił stop i głośno odliczał do 10. Gdy padła cyfra 10 każdy uczestnik odkładał pisak. Następowało podliczanie punktowanie, wyliczanie punktów za wpisane słowa. Każdy uczestnik gry po kolei odczytywał słowa z danych dziedzin. Jeśli nazwa się powtarzała gracze otrzymywali za nią mniej punktów. Jeśli była oryginalna i się nie była wymieniona przez innych graczy uczestnik otrzymywał maksymalną ilość punktów. Po każdej kolejce gry zliczało się punkty i je sumowało. Wygrywał ten gracz, który na koniec gry uzbierał najwięcej punktów. O zakończeniu gry decydowali sami gracze. Gra była bardzo popularna w okresie mojego dzieciństwa. Graliśmy w nią w warunkach domowych, na koloniach, obozach, w szkole, na podwórku. Można w nią było grać praktycznie wszędzie wystarczyła tylko kartka i długopis. Podczas zajęć lekcyjnych trudno było w nią grać ponieważ trzeba było się cały czas komunikować i rozmawiać. Kolejną grą był saper. Los jest ślepy, ale trafia bez pudła (Włodzimierz Ścisłowski). 



Gra była odwrotnością czołgów na polach 10 pól na 10 wyznaczało się zaminowany kwadrat składający się z kilku kratek zeszytu najczęściej czterech przy polu gry 10 na 10. Zawodnik oddawał strzały w pola o danych współrzędnych i miał za zadanie nie trafić na minę. Kto pierwszy wpadł na minę przegrywał. wielkość pola minowego i samej miny mówiły o trudności gry. Im większe pole a mniejsza mina tym trudniejsza rozgrywka. Gdy gra w statki lub sapera odbywała się podczas zajęć lekcyjnych przekazywanie współrzędnych pomiędzy uczestnikami odbywało się poprzez przekazywanie sobie karteczek lu strzelanie karteczkami splówkami. Pewnego razu na lekcji podczas gry w sapera strzelaliśmy karteczkami ze współrzędnymi. Co chwilę kartka lądowała na głowie kolegi który siedział pomiędzy graczami. Po kilku takich trafieniach w głowę. Kolega się tak wkurzył, że wstał, rozwinął jedną karteczkę i na głos, na całą salę podczas grobowej ciszy w klasie powiedział: "B4  mina przegrałeś, przestaniecie mi w końcu strzelać po głowie". No i wtedy posypały się uwagi do zeszytów uwag dla graczy. Kolejną naszą grą zeszytową była gra w kropki. 



Kropki – gra strategiczna polegająca na otaczaniu kropek przeciwnika własnymi kropkami. Do gry wystarczy kartka w kratkę i dwa kolory długopisu, kredki, pisaki. Dzięki prostej technice zapisu i możliwości zastosowania przeróżnych strategii jej rozgrywania kropki cieszyły się dużą popularnością wśród młodzieży szkolnej. Mona w nią grać godzinami nie była ograniczona polem gry. Jak duża była kartka tak duże było pole gry. W gry zeszytowe grywało się w szkole w domu podczas koloni szkolnych, obozów, wycieczek, na podwórku. Praktycznie wszędzie gdy tylko mieliśmy trochę wolnego czasu i papier i pisaki. Czasami grywaliśmy w niektóre z tych gier korzystając do zapisu z chodnika czy skrawka klepiska. Pewnego razu graliśmy w kółko i krzyżyk zimą na boisku zapisując przebieg gry: kółko wydreptując stopami a krzyżyk to był aniołek na śniegu. 
 
 
 
Na zajęciach gdy nie interesowała nas lekcja graliśmy w przeróżne gry zeszytowe nawet nie było przeszkodą gdy gracze siedzieli na dwóch końcach sali lekcyjnej bo wtedy posługiwaliśmy się zapiskami na karteczkach i splówkami. W tamtych czasach, mojej młodości nie było telefonów, smartfonów, tabletów, komputerów ale były gry zeszytowe i one umilały nam czas.