068 - Mecze podwórkowe piłka nożna.

Kolejną grą podwórkową chyba najpopularniejszą w tamtym czasie była gra w piłkę nożną, mecze podwórkowe. Jedną z bardziej ulubionych naszych gier była piłka nożna a dokładniej rozgrywane w nią mecze. Do takiego meczu potrzebne było: boisko, piłka i dwie drużyny. W czasach mojego dzieciństwa przypadającego na lata 80-te i 90-te XX wieku na osiedlu i nieopodal niego było kilka boisk służących nam do gier, zabaw i meczyków w piłkę nożną. Były to: boiska asfaltowe, trawiaste i szutrowe, z przewagą asfaltowych. O przeznaczeniu ich do gier w nogę mówiła ich budowa. Boisko na podwórku przed blokiem nie miało typowych bramek tylko zastępcze z przęseł ogrodzenia. Reszta boisk posiadała lepsze lub gorsze, mniej lub bardziej wymiarowe bramki. Miały one przeróżne nawierzchnie od asfaltowych po trawiaste nawet jedno było szutrowe. Na terenie osiedla były cztery boiska. Trzy asfaltowe i jedno szutrowe. U podnóża górek były sześć boisk trawiastych. Od południowej strony poza osiedlem było siedem boisk: poza ulicami przy szkole na rogu było jedno betonowe, na miasteczku akademickim były trzy w tym pełnowymiarowe trawiaste, asfaltowe i klepisko. Poza miasteczkiem akademickim, przy kompleksie szkół średnich były jeszcze trzy asfaltowe.


W pobliżu nie można było narzekać na brak miejsca do gry w piłkę nożną. Zawsze było gdzie i z kim pokopać. Obecnie modne są boiska z nawierzchnią tartanową, głównie stosowana na "Orlikach". A młodzież nie przebiera w środkach walcząc o miejsce do gry.
Foto z portalu społecznościowego facebook ze strony Osiedle, Bocianek Kielce.


Zlikwidowano betonowe i trawiaste boiska i powstały nowe boiska orliki.


Żródło: youtube Wiślanie 69 - Przygoda


Na terenie osiedla i w jego okolicy były boiska: asfaltowe, trawiaste, klepiska i szutrowe. Naszym ulubionym było asfaltowe pod blokiem.


Ulubione dla tego, że było blisko podwórka, było ogrodzone barierkami, oświetlone, wymiary miało zbliżone do boiska do piłki ręcznej. Było to boisko w kształcie prostokąta, brakowało na nim bramek. Za bramki służyły przęsła ogrodzenia, pomalowane farbą. Przęsło stanowiące bramkę miało słupki pomalowane na kolor ciemnozielony odznaczający się od koloru pozostałych przęseł. Były słupki boczne ale brakowało poprzeczki. Pomimo tych drobnych niedogodności boisko na podwórku było bardzo lubiane, graliśmy na nim mecze wzdłuż i wszerz w dzień i w nocy, we dwie i po kilka osób drużynie. Podczas gry w szerz zaznaczało się przęsła ogrodzenia które miały być bramkami na inny kolor lub wyznaczało się teren bramki kamieniami, tornistrami szkolnymi itp.  i grało mniejsze lub większe meczyki. Na nim grywaliśmy najczęściej bo było usytuowane najbliżej naszych miejsc zamieszkania, było dobrze oświetlone wieczorem i w nocy. Można było na nim grać do późnych godzin nocnych, rodzice widzieli nas z okien mieszkań i się o nas nie martwili. Często zdarzało się, że na tym boisku grywały drużyny z całego osiedla i trzeba było długo czekać na swoją kolej. W takich sytuacjach szliśmy na inne pobliskie boiska, tam gdzie było wolne. W pobliżu naszego podwórka były jeszcze inne boiska, trawiaste na górkach, asfaltowe za szkołą i na akademikach, Te asfaltowe nazywaliśmy  "beton". Sześć boisk trawiastych były u podnóża górek.  Trzy po jednej i trzy po drugiej stronie osiedla.
Foto z portalu społecznościowego facebook ze strony Kielce na przestrzeni lat
Źródło: KieleckieInwestycje


Były to boiska położone obok siebie po dwóch stronach górek po wschodniej i zachodniej stronie. Razem sześć boisk trawiastych. Stan ich miał wiele do życzenia. Może ze dwa z nich nadawały się do gry. Oba były po wschodniej stronie osiedla i na nich zazwyczaj rozgrywaliśmy nasze mecze klasowe. Były to boiska o nieregularnych kształtach z metalowymi niewymiarowymi bramkami. Wymiary bramek i pola boiska to były w cały świat jedne większe, drugie mniejsze raczej proporcjonalnie do wielkości. Małe boisko małe bramki duże boisko duże bramki. Ni z gruszki, ni z pietruszki. - (powiedzenie ludowe). Ktoś zrobił boiska i bramki bez konkretnych wymiarów, "na oko". Boiska te powstały razem z powstaniem osiedla w latach 70-tych XX wieku. W tamtych czasach nikt sobie nie zawracał głowy takimi pierdołami jak wymiarami rekreacyjnego boiska czy wymiarami bramek, sztuka jest sztuka (powiedzenie ludowe). Na tych boiskach rozegrane były przez nas setki jak nie tysiące meczy od klasowych po luźne meczyki i bezcelowe kopanie piłki. Pomimo dziwnych wymiarów boisk przychodziła na nie grać młodzież z całego naszego osiedla a nawet z innych pobliskich. Były takie okresy głównie w wakacje że wszystkie boiska były zajęte a żeby pokopać trzeba było czekać w kolejce.
Poza tymi boiskami trawiastymi u podnóża górek na osiedlu były jeszcze boiska do nogi za szkołą asfaltowe, na wnęce i szutrowe na trybunach. 


Boisko na wnęce wymiarami było bardzo zbliżone do boiska do piłki ręcznej 20 na 40 metrów, bramki dwa na trzy metry. Ciekawostkom jest fakt, że pewnego roku odbyły się na nim rozgrywki międzyszkolne w piłkę ręczną etap wojewódzki. Ewenement podejrzewam na skalę kraju, bo już od dawna nie grywało się w piłkę ręczną na asfalcie. Często na tym boisku odbywały się mecze w piłkę nożną pomiędzy reprezentacjami osiedli. Podczas takich meczów na pobliskiej górce siedziało kilkadziesiąt osób i kibicowały w zmaganiach reprezentacji osiedli. Boisko było osłonięte z trzech stron budynkami szkoły co podczas gry chroniło przed wiatrem i wypadaniem piłki. Był tylko mały szkopuł, każdy upadek na asfalt kończył się kontuzją. Boisko to było wykorzystywane podczas zajęć szkolnych do lekcji Wychowania Fizycznego, do gry uproszczonej w piłkę nożną czasami w ręczną. Przez jego nawierzchnię asfaltową podczas zajęć często dochodziło do urazów i kontuzji. W tamtych czasach w naszej szkole był gabinet lekarski i pielęgniarka, nie narzekała na brak interwencji gdy były prowadzone lekcje na tym boisku. Po zajęciach szkolnych boisko było oblegane przez osiedlową młodzież. Praktycznie popołudniami i wieczorami było cały czas zajęte. Grały na niej zarówno pojedyncze osoby jak i całe grupy dzieci i młodzieży.
Kolejnym boiskiem na osiedlu było szutrowe boisko za szkołą. Trzeba powiedzieć, że miał ktoś fantazje robiąc takie boisko. Fantazja jest konstrukcją umysłu zbudowaną przez bardzo specjalną ,,logikę" (powiedzenie ludowe). Kilka razy w życiu widziałem, żeby ktoś grał na tym boisku i to tylko podczas zajęć WF. Boisko znajdowało się za szkołą, u podnóża górek, w środkowej części osiedla. Boisko miało piękną trybunę z eleganckimi ławeczkami, która głównie służyła za miejsce przesiadywania młodzieży. Na hasło będę za szkołą, na trybunach, każdy wiedział że chodzi o trybuny boiska szutrowego. Boisko miało ładne, metalowo-drewniane, wymiarowe bramki, 2 na 3 metry. Boisko i bramki były ładne i nie zniszczone pewnie dla tego, że prawie nikt tam nie grał. Głównie na bramkach huśtały się dzieci. Najciekawsza była nawierzchnia tego boiska, z jakiegoś czerwonego piasku strasznie pylącego i brudzącego. Grając tam mecz na zajęciach WF, po powrocie do domu, mama pytała mnie dla żartu „czy w kopalni byłem?” Boisko szutrowe poza ładnym wyglądem nie spełniało swojego przeznaczenia.
 

 
Na terenie osiedla było 9 boisk z czego naszych ulubionych cztery. Przed blokiem, na wnęce i dwa na górkach po wschodniej stronie.
Kolejne boiska znajdowały się na południe poza osiedlem.
Pierwsze przy szkole przez nas nazywanej na rogu bo znajdowała się na rogu ulic. 



Był to kompleks kilku boisk. Było tam boiska do siatkówki, koszykówki i piłki nożnej. Boisko do nogi było betonowe i wymiarami podobne w do tego za szkołą na osiedlu. Za często nie chodziliśmy grać na tym boisku zapewne przez jego usytuowanie. Nie pasowało nam i do końca nie wiem czemu gdy mieliśmy do wyboru inne boiska to było wybierane jako ostatnie. 
Kolejne boisko mieściło się na terenie miasteczka akademickiego było oddalone od podwórka jakiś kilometr, 5-10 minut drogi piechotą. Było to pełnowymiarowe trawiaste boisko do piłki nożnej. Była tam przystrzyżona zadbana murawa, fajnie na niej było spacerować a co dopiero grać. Bramki były stalowe, pełnowymiarowe, 732 na 244 centymetry. Boisko miało wymiary ok. 45 x 100 metrów z wymalowanymi liniami kredą. Na tym boisku w niedziele popołudniami odbywały się mecze klasy okręgowej i niższej ligi. Poza tymi rozgrywkami boisko było dostępne dla wszystkich chętnych.  Dbała o stan boiska uczelnia. Czasami obserwowaliśmy jak kosili trawę i malowali linie. 


Grywaliśmy na nim przeważnie mecze w szerz boiska. Robiliśmy małe boisko z narysowanymi piaskiem liniami i wyznaczonymi bramkami z patyków lub kamieni. Na tym małym boisku trawiastym z piękną murawą grywaliśmy meczyki. Można się było rzucać, robić wślizgi, upadało się na murawie bez kontuzji. Robiliśmy małe boisko gdzie graliśmy w drużynach po kilka osób. Małe boisko małe drużyny. Żeby pograć na dużym potrzeba było do drużyny przynajmniej z dziesięć osób. Trudno było o tylu chętnych. Chyba tylko raz w życiu grałem na tym boisku mecz na duże bramki. Trzeba było się dużo ubiegać a mało co było samej gry. Wtedy podczas całego meczu miałem kilka razy kontakt z piłką i oddałem ze dwa strzały na bramkę. Nawierzchnia tego boiska była rewelacyjna ale było ono dla nas za duże.
Kolejne to było asfaltowe boisko przy stołówce na terenie miasteczka akademickiego. Położone było  nieopodal pełnowymiarowego trawiastego boiska. Asfaltowe boisko wymiarami zbliżone było do boiska do piłki ręcznej z bramkami dwa na trzy metry. Boisko było ogrodzone wysoką siatką, drzwi w siatce przeważnie były zamknięte i na teren boiska przechodziliśmy górą nad siatką. To była tradycja. Któregoś razu przyszliśmy na boisko i pomimo, że otworzone były drzwi wejściowe to i tak wszyscy z przyzwyczajenia przechodzili górą, ponad siatką. Wchodziło się na to boisko jak do klatki. Było to jedno z naszych ulubionych boisk ze względu na  położenie w jego bliskiej odległości ogródków działkowych i stołówki akademickiej i dostęp do owoców i warzyw z działki i wody, toalet w stołówce. Przy boisku były drewniane ławeczki na których można było posiedzieć i przebrać się do gry. Boisko było zadbane miało bramki linie było czyste równe i ogradzała je wysoka siatka, która zabezpieczała przed uciekaniem piłek co dawało dodatkowy komfort. Z jednej strony były ogródki działkowe z drugiej stołówka. Na ogródki chodziliśmy na owoce, do stołówki pić wodę i do toalety. Niczego nam tam nie brakowało były gry, zabawa i media.




Obecnie to miejsce przy stołówce bardzo się zmieniło.
Fot. Jarosław Kubalski / Radio Kielce
 


Kolejne boisko było ostatnie położone na terenie miasteczka akademickiego. Było to niewymiarowe trawiaste boisko z metalowymi bramkami. Grałem na nim tylko kilka razy tylko  w ostateczności dla tego że wszystkie inne były zajęte. 


Miało ono bardzo nierówną nawierzchnię klepiska. Biegało się po nim w jednym miejscu jak po zaoranym  polu w drugim lub po zarośniętej łące. Piłka po podaniu leciała nie tam gdzie była kierowana lecz tam gdzie sama chciała. Trzeba było ją podawać między sobą nad ziemią, "powietrzem" co było znacznym utrudnieniem podczas gry. Bramkarz nigdy nie wiedział gdzie potoczy się kopnięta piłka, najskuteczniejsze strzały na bramkę były po ziemi.
Kolejnym boiskiem było boisko przy kompleksie szkół średnich.


Były to trzy szkoły średnie z całą infrastrukturą sportową i kompleksem boisk w tym do piłki nożnej. Były to dwa boiska asfaltowe. Wymiarami zbliżone do boisk do piłki ręcznej. Boiska niczym ciekawym nie zaskakiwały. Ze względu na odległość od osiedla chodziliśmy na nie bardzo rzadko. jak wszystkie inne po drodze były pozajmowane. Boiska te oddalone były od naszego podwórka jakieś trzy kilometry, dojście na nie zajmowało nam kilkanaście minut. Było to dla nas trochę za daleko. Kilka razy się zdarzyło że grałem tam mecze.  Z braku laku lepszy kit (powiedzenie ludowe).
Żródło facebook Głosowanie na Zespół Boisk Sportowych przy ZS Eletrycznych.


W tamtych czasach do rozegrania meczu nie trzeba było koniecznie wymiarowego boiska z bramkami wystarczył kawałek trawnika i bramki z tornistrów szkolnych, patyków czy kamieni. Grywało się przed blokiem na trawnikach bramki robiło się z tego co było pod ręką,


Wyznaczało się teren gry "mniej więcej, na oko". Obszarem gry był teren wyznaczony przez  chodnik, drzewa czy blok, Bramkami kosz na śmieci, kamienie, patyki.  Rozpoczynało się grę ze środka prowizorycznego boiska np kępki trawy, kupki piachu. Bramkarz miał niewidzialną linię pola bramkowego, kwestia umowna, łapał piłkę "na oko" kilka umownych kroków od bramki. Im wyższy nasz wiek, graczy tym większe umiejętności i tym wyższe wymagania sprzętowe i boiskowe. Lepsze piłki, czasami stroje, boisko z liniami, bramki, przepisy gry bardziej zbliżone do właściwych. Dzieciom na poziomie początków szkoły podstawowej wystarczały kawałek trawnika i prowizoryczne bramki, stara piłka i biegało się za nią godzinami. Gdy uczęszczaliśmy do wyższych klas szkoły podstawowej potrzebne już do gry było boisko z liniami, wymiarowe bramki i odpowiednia piłka i uproszczone zasady gry. Z wiekiem i zdobytymi umiejętnościami, stawaliśmy się bardziej wymagający i poziom gry wzrastał. Zmieniały się też czasy, sprzęt okoliczna infrastruktura sportowa. Pod koniec szkoły podstawowej początki szkoły średniej chodziło się grać w piłkę nożną z plecakiem lub torbą na ramieniu w środku strój na zmianę, napój czasami ręcznik. Coś nie do pomyślenia wcześniej. Grało się mecze na lepszych boiskach lepszą piłką, na czas, samemu się sędziowało mecz. Czasy się zmieniały i my szliśmy z duchem czasu. Piłki do gry były różne gdy byliśmy w różnym wieku.

W początkowych latach uczęszczania prze ze mnie do szkoły podstawowej na całym podwórku były ze trzy piłki do gry. stan ich zazwyczaj był opłakany. Były po niejednej regeneracji i wielu naprawach. Wymiana balona lub przeszywanie łatek te pojęcia obecnie nie znane współczesnej młodzieży a dla nas wtedy były codziennością. Kto w obecnych czasach naprawia, piłkę? Jak się zepsuje to starą się wyrzuca i kupuje się nową. Wtedy piłek nie było w sklepach a jak byłuy to drogie więc trzeba było je systematycznie naprawiać. Podejrzewam, że młodzież teraz nie umiałoby wszyć łatki w piłkę, nie mówiąc o wymianie balona. Wtedy te naprawy robiliśmy sami na bieżąco. Na podwórku kilku kolegów miało piłki i byliśmy koleżeńscy, pożyczało się piłki między sobą. Zdarzały nam się sytuacje, że chciało się zagrać meczyk i szło się do kolegi żeby pożyczył piłkę. Pomimo, że kolega sam nie grał to pożyczał piłkę. Czasami podczas gry właściciel piłki szedł do domu i zostawiał piłkę, wtedy mówiło się,”my ci odniesiemy piłkę po meczu” i grało się dalej. Pewnego razu graliśmy meczyk obok stołówki akademickiej i kolega którego była piłka poszedł wcześniej do domu. My po meczyku wróciliśmy na osiedle. Po powrocie, pod blokiem, na placu ktoś "zarzucił temat", żeby oddać pożyczoną piłkę. Popatrzyliśmy na siebie. Nikt jej nie miał. Wszyscy zaczęli mówić: „to ty miałeś wziąć, nie to ty”. Każdy zganiał na każdego. Poszliśmy wszyscy z powrotem na boisko przerażeni, że trzeba będzie się "zrzucić" i odkupić nową piłkę. I tu był problem bo pomimo że w sklepach nie było piłek trzeba je było organizować to i tak nie mieliśmy kasy na nową piłkę. Po dojściu na boisko i przeszukaniu krzaków okazało się, że zguba się znalazła. Komu szczęście sprzyja, bieda go omija (powiedzenie ludowe). Szczęśliwie oddaliśmy wtedy piłkę koledze. Gdy chcieliśmy zagrać meczyk to piłkę zawsze się jakoś organizowało, jeśli nikt nie miał z grających to się szło pożyczyć do kogoś kto nie grał a miał piłkę w domu. Nasze mecze podwórkowe na osiedlowych i pobliskich boiskach zazwyczaj graliśmy w drużynach do których graczy dobierało się bardzo różnie. W zależności od tego w jakim wieku byli grający, miejsca gry, pory roku, dostępnego czasu do gry i innych czynników. W młodszym wieku grało się na trawniku. Od meczyków sam na sam do meczyków w kilkanaście osób. W starszym wieku czyli pod koniec szkoły podstawowej grało się przeważnie mecze po kilka osób w drużynie w zależności od wielkości boiska były to pojedyncze spotkania lub turnieje. Na dostępnych nam boiskach najczęściej się grało od 5 do 7 osób. Grając po czterech i mniej osób w drużynie trzeba się było bardzo nabiegać. a gdy grało więcej niż siedem osób był tłok na boisku i nie dało się grać. Jak wiedzieliśmy ile osób jest chętnych do gry to dobieraliśmy boisko albo robiliśmy drużyny i graliśmy turnieje. Były sytuacje że podczas meczu dochodzili lub odchodzili zawodnicy. Czasami były sytuacje, że było tak dużo osób, że trzeba było robić drużyny i grać turnieje. Rozpoczynało się grę 3 na 3 a po kilku godzinach kończyło turniejem w kilka drużyn. Szło się na boisko nie wiedząc czy na pewno się zagra i z kim. Czy to będą młodzi ludzie, uczniowie, studenci. Grało się ze wszystkimi chodziło o grę i dobrą zabawę. Sport łączy ludzi - powiedzenie ludowe. Nieraz na miasteczku akademickim graliśmy ze studentami z innych krajów, którzy prawie nie mówili po polsku. Wtedy myślałem, że ludzie innych narodowości nie umieją grać w piłkę nożną, a Polska w tą dyscyplinę jest najlepsza na świecie. W tamtych czasach nie widziało się codziennie na ulicach ludzi z innych krajów o innym kolorze skóry a nie mówiąc o graniu z nimi w piłkę nożną. Podczas jednego takiego meczu zmieniłem zdanie na całe życie odnośnie gry w nogę przez osoby innej narodowości. To był mecz ze studentami, chyba z ameryki, studenci w średnim wieku, z mojej perspektywy to byli starsi faceci, którzy rewelacyjnie grali w piłkę nożną. Graliśmy w kilku chłopaków z podwórka kontra reszta świata czyli studenci z innych krajów. Nas w drużynie było kilku wtedy uważałem, że świetnie grających. W przeciwnej drużynie było kilku obcokrajowców, ilościowo nas było więcej osób. Teoretycznie byli do ogrania, byli starsi i było ich mniej. Grali tak dobrze, że dostaliśmy srogie baty. Wynik to była jakaś dwu cyfrówka. Przestań oceniać po wyglądzie a nie będziesz oceniany (powiedzenie ludowe). Wynik meczu był kilkanaście do zera. Niektóre zwody piłką, które robili ci obcokrajowcy widziałem pierwszy raz w życiu i byłem pod ogromnym wrażeniem. Tamten mecz pozostanie mi w pamięci na całe życie. Kolejnym elementem naszych meczyków podwórkowych był podział i dobór graczy do drużyny. Przeważnie dwóch uważanych za najlepiej grających z grupy zaczynało po kolei dobierać sobie zawodników do drużyny. Zazwyczaj zaczynał ten, który wygrał rywalizację żonglerki. Ten system był chyba najbardziej popularny i sprawiedliwy. Podczas gry podwórkowej przepisy gry były uzależnione częściowo od warunków gry, od wielkości i rodzaju boiska i od ustaleń drużyn grających. Ogólnie wiele przepisów było zgodnych z przepisami Polskiego Związku Piłki Nożnej ale zmienione na nasze potrzeby i uproszczone i dostosowane do naszych warunków. Byli chętni do gry, dobierało się boisko, organizowało piłkę, i w ten sposób na kopaniu piłki spędzaliśmy nasze dzieciństwo i młodość na podwórku. Mnie powiązał sport moje dzieciństwo z dorosłym życiem. Poznając początkowo sport na podwórku, później doskonaląc go w klubach i na studiach AWF. Jako dorosły człowiek zdobyłem uprawnienia instruktora piłki nożnej w pracy zawodowej uczyłem i szkoliłem dzieci i młodzież w tej dyscyplinie. Uważam, że z pasją do sportu człowiek się rodzi, dorasta i umiera. Można się pewnych rzeczy nauczyć ale pewne rzeczy dostaje się w genach. Zespołowych gier sportowych uprawianych przez nas na podwórku było kilka ale piłkę nożną uważam za najciekawszą i najbardziej popularną z nich.
Źródło: youtube Tak trener powinien motywować piłkarzy.