070 - Gra w śledzia

Szczęście to radość z tego, co stało się naszym udziałem (powiedzenie ludowe). Kolejną grą podwórkową z elementami siatkówki była gra w "śledzia". Grywaliśmy w nią często bo występowały w niej elementy rywalizacji i zabawy. Była prosta do przeprowadzenia. Potrzebne były: kawałek przestrzeni, piłka najlepiej do siatkówki i grupa chętnych do gry. U nas na podwórku była to gra koedukacyjna, grywały w nią dziewczęta i chłopcy. Celem jej była zabawa poprzez odbijanie piłki. Uczestnicy byli ustawieni w kole, "na zewnątrz" o kilkumetrowej średnicy odbijali do siebie piłkę sposobem górnym i dolnym siatkarskim.  Atakowali piłką w osoby przebywające w środku koła, "wewnątrz".


Osoby na zewnątrz odbijały do siebie piłkę według zasad siatkówki takie jak obowiązują podczas gry właściwej. Podwójne odbicie było błędem. Gdy uczestnik popełnił błąd odbicia lub piłka dotknęła ziemi wchodził do środka koła i kucał. Jeśli w środku koła było dwóch i więcej kucających graczy pozostali mogli ich nabijać piłką. Nabijanie piłką polegało na siatkarskim atakowaniu jednorącz, oburącz. Frajdą tej zabawy było odbijanie do siebie piłki i możliwość obijania osób będących w środku. Jeśli zbijający atakując nie trafił piłką nikogo w środku i piłka dotknęła podłoża to wchodził sam do środka koła. Nie można było zbijać jednej osoby w środku i z pierwszej piłki. Osoby kucające mogły złapać piłkę w ręce podczas podawania lub zbijania. Po złapaniu piłki wszyscy wychodzili ze środka i grali na zewnątrz a do środka wchodziła osoba która ostatnia dotknęła piłki. Podczas łapania piłek obowiązywały zasady: pierwsza wolna, nie można było stać. Celem gry było odbijanie piłki pomiędzy osobami na zewnątrz, obijanie piłkami innych uczestników kucających w środku koła i unikanie wejścia do środka. Była to jedna z nielicznych koedukacyjnych gier podwórkowych w które graliśmy wspólnie z dziewczętami. Gdy dziewczęta grały z nami trzeba było nie zbijać w nie za mocno bo się szybko obrażały i odchodziły z gry. Podczas jednej z takich zabaw jedna z grających dziewcząt w złości tak mocno uderzyła przelatującą piłkę że kolega że ten stracił na chwilę przytomność. Mieliśmy ubaw nie z tej ziemi że dziewczyna go znokautowała. Innym razem kolega uderzył pikę która trafiła dziewczynę w twarz i miała siniaka pod okiem. Zobaczył to jej starszy brat podszedł do kolegi i przyłożył mu z piąchy pod oko po czy powiedział: "ty też będziesz miał limo". Podczas gry często dochodziło do śmiesznych sytuacji gdy ktoś obrywał piłką. Pewnego razu kolega dostał piłką, ta odbiła się i wpadła na pobliskie drzewo i zawisła na gałęzi. Kolega szybko wszedł na drzewo i złapał piłkę w ten sposób z pomocą drzewa uwolnił wszystkich w środku. Innym razem podczas gry piłka wychodziła na aut i gdy opadała kolegi pies chciał ją złapać pyskiem i podbił ją nosem do góry. Uratował kolegę przed wejściem do środka. W grę bardzo często graliśmy przed blokiem, na trawniku, na placu, na boisku, za szkołą, na koloniach, obozach, wycieczkach szkolnych. Była to prosta gra, niewiele było potrzeba do przeprowadzenia jej. Otwarty teren piłka i chętne osoby. Podczas podwórkowych ognisk, wypraw nad wodę i baseny była to jedna z naszych ulubionych gier i zabaw. Grywałem w nią w szkole zarówno jako uczeń i jako nauczyciel. Świetnie sprawdzała się na zajęciach zwłaszcza kiedy nauczyciel grał razem z uczniami i uczniowie mogli obijać go bezkarnie. Starość nie radość, młodość nie wieczność - powiedzenie ludowe.