085 - Tenis ziemny.

Kiedy elita uzna coś za dobre, nie możesz powiedzieć, że dla Ciebie to gówno. Zjedzą Cię żywcem (powiedzenie ludowe). Kolejną z gier podwórkowych okresu mojego dzieciństwa był tenis ziemny. W naszych warunkach i wykonaniu była to uproszczona i prymitywna odmiana tej dyscypliny sportu która z profesjonalnym nawet amatorskim tenisem nie wiele miała wspólnego. Był namiastką prawdziwego tenisa rekreacyjna odmiana sportu z elementami tenisa ziemnego. Do gry w naszego tenisa ziemnego potrzebowaliśmy miejsca do przeprowadzenia jej, nie zawsze kortu, najczęściej boiska asfaltowego. Niezbędnego do tej dyscypliny sprzętu jakim były rakiety i piłeczki. gracze i zasad. W tamtych czasach na osiedlu i w pobliżu było kilka miejsc w których można było pograć w tenisa ziemnego. Grywaliśmy na kortach betonowych boiskach do piłki nożnej, siatkówki i koszykówki po odpowiednim przystosowaniu ich. Kortów w okolicy było kilka my grywaliśmy głównie na dwóch. Najbliżej położone z dwoma boiskami i trzymetrową ścianą do odbijania piłki były korty przy osiedlu na którym mieszkałem. 
Foto z portalu społecznościowego facebook ze strony TKKF osiedle Bocianek Kielce.


Po środku osiedla przy górkach były korty z dwoma boiskami do tenisa ziemnego o nawierzchni ceglanej ogrodzone czteromotorową siatką Na kortach tych działał Osiedlowy Klub Tenisa Ziemnego. Gdy jeszcze chodziłem do początkowych klas Szkoły Podstawowej to wspólnie z kilkoma kolegami z klasy zapisaliśmy się do twego klubu na zajęcia. Nasza przygoda z tenisem ziemnym zaczęła się na murowanej ścianie. Nasze zajęcia głównie polegały na odbijaniu piłeczki o tą trzymetrową ścianę, sprzątanie, polewanie wodą, ubijanie nawierzchni kortów. Zajęcia na kortach zaczynały się w godzinach popołudniowych w kilka wybranych dni w tygodniu. Co dziennie korty osiedlowe były pełne śmieci i papierów trzeba było je wysprzątać i to właśnie robiliśmy na początek zajęć. Po wyzbieraniu śmieci trzeba było przygotować boiska na korcie dla starszych członków klubu. Spryskiwało nawierzchnię wodą. Podczas tego zajęcia był największy ubaw bo przy okazji polewaliśmy siebie nawzajem. Mówiliśmy: "kto ma węża ten ma władzę". Po zmoczeniu nawierzchni trzeba było ją ubić. Do tego służył taki ciężki wałek z uchwytami. Którym się wałkowało kort. Ciągnęliśmy ten wałek jak rolnik pług w średniowieczu.Wałek ważył ze dwieście kilogramów ciągnęło nas go kilka osób. Gra warta świeczki (powiedzenie ludowe). To było ciężkie zajęcie i mało zabawne chociaż my przy tym dobrze się bawiliśmy i robiliśmy sobie wygłupy typu popychanie czy podkładanie nogi. Po przygotowaniach kortu chciało by się powiedzieć szliśmy grać. I tak powiem, "szliśmy grać, my na ścianę, starsi na boiska". Tak zaczęła się moja przygoda z tenisem ziemnym na prawdziwym korcie. Rakiety do tenisa podczas trenowania dostawaliśmy od opiekunów ale mogliśmy z nich korzystać tylko w czasie zajęć. Ja podczas na zajęć grałem udostępnionym sprzętem ale w domu już wtedy miałem swoją rakietę i byłem z tego dumny bo niewielu moich kolegów taką miało. Miałem ją dzięki temu, że któregoś dnia przybiegł do mnie kolega i powiedział, że wie od znajomego, że w jednym z głównych sklepów w centrum "rzucili" rakiety do tenisa i czy ja chciałbym taką sobie kupić. Sam zakup nie był taki prosty bo odbył się przez znajomego rodziców kolegi który przez jakiegoś znajomego sprzedawcę w sklepie nam  kupił. I tak oto stałem się szczęśliwym posiadaczem rakiety do tenisa ziemnego polskiej produkcji Polsport. Od tego momentu chodziłem grać w tenisa swoją paletą. Chodziłem grać na korty i boiska betonowe. Najbliżej położone korty były przy osiedlu, to były te na których trenowałem odbicia o ścianę. Kolejne były przy stołówce akademickiej za ogródkami działkowymi tam podczas dzieciństwa nie grałem ani razu dopiero w starszym wieku i to zaledwie kilka razy. Gdy byłem dzieckiem chodziliśmy na te korty głównie podpatrywać jak inni grają i czasami podkradać piłki gdy wypadały poza siatką i nie mogli ich znaleźć wtedy my kolejnego dnia szliśmy przeszukiwać krzaki obok kortów i znajdowaliśmy piłki. Czasami po znalezieniu musieliśmy je oddać ale nie raz udawało nam się je zabrać do domu. 


Były jeszcze korty obok basenu letniego ale my chodziliśmy głównie grać na te na osiedlu  a po piłki na te przy stołówce. Poza graniem o ścianę na korcie osiedlowym, graliśmy na wszystkich dostępnych boiskach asfaltowych. Osiedlowe korty były dla nas dostępne przeważnie w drodze wymiany. My sprzątamy, przygotowujemy kort a za to możemy sobie trochę pograć na ścianie. Sporadycznie się trafiało że odbijaliśmy na siatce, proporcja tej wymiany była dla nas nie korzystna. Poza grą na kortach głównie o ścianę graliśmy na boiskach asfaltowych począwszy od boiska przed blokiem do boiska, kortu asfaltowego, które było obok szkoły. Mieliśmy swoją siatkę zrobioną ze sznurków połączonych kawałkami materiału pochodzącego ze starych skrawków ubrań. Siatkę wieszało się na boisku mocując w różny sposób a to do jakiś słupków, patyków, ogrodzenia. Zależało położenia i konstrukcji boiska. Przeważnie od słupka, barierki, pręta wbitego w ziemię, kraty w oknie. Ważne było żeby boisko miało linie niektóre boiska miały pasujące nam linie a gdzie ich nie było malowaliśmy je sami kredą albo trawą. Betonowe boisko przy szkole średniej oddalone o 2-3 kilometry od osiedla miało takie linie. 


Dlatego przeważnie tam chodziliśmy pograć meczyki w tenisa ziemnego. Gdy mieliśmy ochotę sobie poodbijać do siebie  bez siatki to chodziliśmy na asfaltowe boiska do piłki nożnej za szkołę albo obok stołówki akademickiej. 


Za szkołą było o tyle fajnie że można było sobie poodbijać o ścianę szkoły i np. zagrać w króla. Gra w króla polegała na odbijaniu kolejno jeden za drugim w wyznaczonej kolejności. W grze chodziło głównie o odbijanie a w mniejszym stopniu o to kto wygra. Czasami chodziło się za szkolę tylko poodbijać samemu a czasami w kilka osób. Nie wszyscy mieli wtedy rakiety i trzeba było sobie je pożyczać. Jeśli chodzi o przepisy podczas naszych meczyków to były zbliżone do przepisów gry. Serwisy, odbicia, punkty setowe. Przepisy zmienialiśmy i dopasowaliśmy do naszych potrzeb uwzględniając boisko, czas gry, chęci, ilość graczy. Głównie chodziło o to żeby poodbijać piłkę, pobawić się przyjemnie spędzić czas. Sprzęt jest ważnym elementem tej dyscypliny. Palety, odpowiedni ciężar naciąg, piłeczki waga, budowa, strój sportowy, czy kort, linie i siatka ale wtedy to dla nas nie było najważniejsze. Wtedy paleta ważyła bardzo dużo, naciągiem nikt się nie przejmował często były dziury w siatce, które łatało się na bieżąco.


Stroje mieliśmy takie jak na co dzień do chodzenia po podwórku. Piłeczki były twarde jak kamienie a odbijały się bardzo różnie. Korty były tylko dostępne czasami, zazwyczaj były to boiska asfaltowe i ściany budynków. Siatka była własnej roboty ze sznurka i skrawków materiału. Linie na boisku często trzeba było rysować samemu kredą lub trawą. Z piłkami trzeba było uważać bo były na wagę złota. Kupić było ciężko stracić łatwo. Czasami jak wyleciała z kortu czy boiska szukało się jej godzinami w krzakach i trawach. Pewnego razu podczas meczu na boisku asfaltowym grałem z kolegą meczyk i wypadła nam piłka na trawnik. Podbiegł jakiś pies złapał piłkę i uciekł. Krzyczeliśmy na niego, żeby go wystraszyć mieliśmy nadzieję, że upuści piłkę, ale nie pomagało. Zdążyliśmy rzucić za nim ze dwa kamienie ale to też nic nie dało. Pobiegliśmy za tym psem szukając go ale on uciekł. Na ten dzień gra dobiegła końca bo mieliśmy tylko jedną piłkę. Od tego czasu podczas gry zwracaliśmy uwagę na kręcące się bezpańsko psy.  Innym razem podczas odbijania o ścianę szkoły pika wpadła nam na dach. Ze zdjęciem jej nie było tak łatwo ale mieliśmy już doświadczenie i obcykaną technikę wchodzenia na ten dach. Najpierw trzeba było wejść na dach budynku szatni szkolnych i z niego po drabince na dach hali gimnastycznej. 
 
 
Często wchodziliśmy na ten budynek hali bo podczas gry wpadała nam tam piłka od nogi. Warunki do gry w tenisa ziemnego w czasach mojej młodości nie były łatwe: dostęp do kortów był utrudniony, nie było sprzętu grywaliśmy na siatce przez siebie zrobionej zazwyczaj na asfalcie ale pomimo tego jakoś sobie radziliśmy. Obecnie przechodząc obok kortów widzę jak trenuje młodzież. Mają specjalne: sprzęt, ciuchy do tenisa i grają na przygotowanych już kortach często z trenerem. Wtedy my tak jak i teraz oni czerpaliśmy tą samą radość z  gier i zabaw pomimo tak odmiennych warunków. Czasy się zmieniają i my zmieniamy się z nimi (powiedzenie ludowe) .