069 - Koszykówka

Kolejną z naszych podwórkowych zespołowych gier zespołowych była koszykówka. Do tej gry potrzebne były: boisko najlepiej ze sprawnymi koszami i konstrukcją, piłka, dwie drużyny i przepisy, zasady gry. Dobrze było rozgrywać mecze w koszykówkę na boisku ze sprawnymi koszami. Przez sprawne kosze mam na myśli takie gdzie były dwie konstrukcje umieszczone naprzeciw siebie a na nich tablice z obręczami na odpowiedniej wysokości.  W okolicy naszego podwórka i osiedla było kilka nie zawsze sprawnych i nadających się do gry boisk do koszykówki. Zazwyczaj były ze zniszczonymi tablicami i pourywanymi obręczami. Najbliżej położone boisko nadające się do gry w koszykówkę było asfaltowe przed blokiem, niedaleko placu. Zrobione ono było z naszej inicjatywy. Dokładnie boisko już było ale na naszą prośbę administracja osiedla założyła na tym boisku konstrukcje i kosze do koszykówki. 


Inicjatywa była szczytna ale realizacja była do bani. Boisko było zrobione bez pojęcia, panowie z administracji nie zastosowali się dokładnie do naszej prośby i zamiast w szerz ustawili kosze wzdłuż boiska. Teoretycznie tak powinno być ale w naszym przypadku odległość wzdłuż była za duża.  Po ustawieniu odległość pomiędzy koszami była tak duża, że granie meczy na tym boisku było bardzo męczące, trzeba było się nabiegać jak na maratonie od jednego kosza do drugiego było kilka metrów więcej niż na wymiarowym boisku co podczas grania meczy było bardzo dyskomfortowe. Jajko mądrzejsze od kury - powiedzenie ludowe. Granie wzdłuż boiska mijało się z celem więc głównie graliśmy na jeden kosz a grać w meczyki na dwa kosze chodziliśmy zazwyczaj na inne pobliskie boiska. Na terenie osiedla były jeszcze trzy boiska do koszykówki. dwa wymiarowe za szkołą i plac asfaltowy z koszami pomiędzy blokami obok szkoły.  Najbliżej położone, wymiarowe były za szkołą. Były dwa asfaltowe i położone obok siebie z prawidłowo namalowanymi liniami. 


Zazwyczaj każde z nich miało sprawne oba a przynajmniej jeden kosz, były wymiarowe a ich stan techniczny był zawsze dobry może dla tego że było szkolne i dbali o nie nauczyciele z pobliskiej szkoły. Spędzaliśmy na nich dużo czasu grając mecze lub w różne gry i zabawy w koszykarskie. 'Króla", "dwa odbicia" albo po prostu oddawaliśmy luźne rzuty z różnych pozycji. Zabijając w ten sposób czas wolny i doskonaląc elementy gry. Pewnego razu graliśmy na nich bardzo oryginalny meczyk w kosza. Oba boiska za szkołą miały uszkodzone  po jednym koszu zewnętrznym ale te wewnętrzne były sprawne i na nich rozegraliśmy sparing. Była to bardzo oryginalna potyczka na dwa kosze umieszczone na dwóch boiskach, tyłem do siebie, ktoś wpadł na  ten pomysł i pomimo że był on zwariowany bo konstrukcje były umieszczone tyłem do siebie to zagraliśmy taki oryginalny meczyk. 
 
 
Dla chcącego nic trudnego - powiedzenie ludowe. Poza tymi boiskami za szkołą na terenie osiedla były jeszcze dwa place przypominające boiska z ustawionymi przy nich konstrukcjami koszy. Pomimo że były to bardziej place z koszami my mówiliśmy na nie boiska. Były to prostokątne place o nawierzchni asfaltowej o dziwnych wymiarach, ogrodzone niewysokimi metalowymi płotkami nazywanymi przez nas barierkami. Jeden plac był przed naszym blokiem na którym administracja ustawiła dwie konstrukcje koszy do koszykówki. Drugi był obok szkoły. Były bardzo podobne do siebie. Oba były asfaltowe, jedno ogrodzone barierkami ale to obok szkoły było bez barierek miało na końcu jednego krótszego boku betonowy murek i z czasem tylko tam została jedna konstrukcja kosza. Były na początku dwie ale były taka kiepskie, że szybko jedną ktoś połamał. Poza fatalnym wykonaniem ich ktoś za nisko umieścił tablice i obręcze. Można było stojąc na ziemi wkładać piłkę do kosza. Ta konstrukcja służyła nam nie do gry w mecze ale do zabaw i wykonywania wsadów piłki do kosza. Na terenie osiedla w kosz można było pograć za szkołą obok niej i przed naszymi blokami na czterech obiektach

Kolejne boiska były poza osiedlem. Pierwsze było przy szkole na rogu dwóch ulic. Gdy chodziliśmy na nie to mówiliśmy, że: "idziemy pograć w kosza przy szkole na rogu". Wszyscy na podwórku wiedzieli wtedy, że to chodzi właśnie o to boisko.
Młodzi ludzie nagrywali teledysk na tym boisku. (autor nieznany) ze strony facebook Dziwne sytuacje w Kielcach



Było asfaltowe z narysowanymi liniami ale prawie nigdy nie były tam sprawne kosze, zawsze któryś był urwany. Przez jego stan rzadko tam chodziliśmy. W życiu grałem na nim tylko kilka razy, ilość rozegranych meczyków przeze mnie na nim można by policzyć na palcach jednej ręki. Jakoś nie cieszyło się ono naszą popularnością. Kolejnym leżącym poza naszym osiedlem było na miasteczku akademickim. Było asfaltowe, bardzo dobre technicznie. Otoczone było siatkami zabezpieczającymi przed wypadaniem piłek i blisko stołówki w której były toalety i woda z kranu. Było ładnie położone, dookoła było bardzo zielono. Z jednej strony były ogródki działkowe z drugiej korty tenisowe a po bokach stołówka i pełnowymiarowe boisko do piłki nożnej. Stan jego był zawsze idealny. Miało dwa sprawne kosze, namalowane linie na nawierzchni asfaltowej i były na jego terenie drewniane ławeczki na których można było przysiąść i odpocząć. Było tam zawsze czysto schludnie, ktoś tam systematycznie sprzątał i dbał o nie.



To było nasze ulubione, jedno z bardziej uczęszczanych przez nas miejsc gdy chcieliśmy pograć w kosza. Miało swoje plusy i minusy. Plusem było jego ułożenie przy stołówce w której były łazienki, toalety i bieżąca woda z kranu. Dookoła były chodniczki, ławeczki, zadbane schludne, czyste coś rzadko spotykane w tamtych czasach. Nawierzchnia jego była asfaltowa, równa i  było ogrodzone siatką co powodowało że piłka gdy wypadła na aut nie uciekała daleko. Na nim przeważnie były sprawne oba kosze i chodziliśmy na nie "na pewniaka"czyli idąc na nie byliśmy pewni że pogramy a nie jak czasami było idziemy a tu kosze pourywane i szukamy innego sprawnego. Minusem tam tylko było to, że było ono często zajęte przez grających studentów z pobliskiej uczelni i akademików. Boisko to było wielofunkcyjne, przeznaczone do gry w koszykówkę i w piłkę nożną co dodatkowo powodowało że gdy ktoś grał mecz w nogę to w kosza się na nim już nie pograło. Do koszykówki zrobione było w poprzek do nogi wzdłuż. Zapewne przez rewelacyjny stan i umiejscowienie tego obiektu przychodziło tam wielu chętnych do gry: studentów z uczelni i akademików, młodzieży z pobliskich trzech osiedli. Czasami trzeba było się dzielić na drużyny i czekać na swoją kolej ponad godzinę żeby na nim pograć. Tyle tam było osób chętnych do gry. Umiejscowienie obok stołówki akademickiej i dostęp do pobliskiej toalety i wody z kranu powodował, że na nim spędzaliśmy co dziennie bardzo dużo czasu. Był okres w wakacje że od rana do zmroku a w roku szkolnym od czasu po lekcjach do wieczora. Chodziło się do domu na posiłki i wracało z powrotem i siedziało na nim do zmroku grając meczyki i gry i zabawy koszykarskie. Zdecydowanie jeśli chodzi o nasze podwórkowe gry koszykarskie to boisko przy stołówce w pewnym okresie w naszym środowisku podwórkowym było na pierwszym miejscu.
Kolejnym boiskiem poza osiedlem było jedno z dwóch przy kompleksie szkół średnich. To pierwsze praktycznie cały czas było wolne bo sprawny był tylko jeden kosz. Nie pamiętam żeby na nim były kiedykolwiek sprawne oba. Jak jeden był sprawny to drugi był popsuty i na odwrót. Bardzo rzadko na nim grywaliśmy bo było za bardzo oddalone od podwórka. Jakieś dwa i pół kilometra i nikomu nie chciało się tak daleko chodzić żeby zagrać meczyk na jeden kosz bo zazwyczaj drugi był popsuty.


Drugim boiskiem przy kompleksie szkół średnich było asfaltowe boisko z liniami i sprawnymi dwoma koszami. Pomimo dalekiej odległości ok. trzech kilometrów od naszego podwórka chodziliśmy na nie bo były dwa kosze sprawne. Był taki okres gdy ze wszystkich okolicznych boisk tylko na nim były sprawne oba kosze i wtedy bardzo dużo ludzi z pobliskich osiedli przychodziło właśnie tam na nim grać. Z jednej strony to dobrze bo było dużo osób chętnych do gry ale z drugiej czasami trzeba było bardzo długo czekać na swoją kolej. Grywało się na nim po kilka meczyków pod rząd. Żeby na nim zagrać musieliśmy iść szmat drogi i jak już przyszliśmy na miejsce to chcieliśmy pograć i czekaliśmy w kolejce na swoją kolej lub dochodziliśmy do drużyn już grających. W tamtym czasie grywaliśmy w kosza: jednym z czterech boisk osiedlowych lub jednym z czterech boisk poza nim. Był i taki czas, że spośród ośmiu okolicznych boisk, żadne nie było na tyle sprawne żeby zagrać mecz na dwa kosze.
W sezonie letnim jak było ciepło graliśmy na na obiektach zewnętrznych, na świeżym powietrzu. Jak to mówiliśmy: na dworze albo na podwórku. W zimie gdy na zewnątrz było zimno i leżał śnieg wynajmowaliśmy pobliskie hale gimnastyczne przy szkołach i tam grywaliśmy nasze meczyki w kosza. Pewnego razu przyszliśmy na halę wynajmowaną w szkole u nas na osiedlu. Nauczyciel nie schował odskoczni do skoków przez skrzynię, leżała na środku sali gimnastycznej. Ale mieliśmy wtedy frajdę, zorganizowaliśmy sobie konkurs wsadów piłki do kosza po wyskoku z odskoczni. W sezonach zimowych przez okres mojej szkoły podstawowej i średniej grywałem w kosza chyba na wszystkich okolicznych boiskach przyszkolnych. Wynajmowaliśmy boiska, hale do gry przy szkołach, klubach sportowych uczelniach wyższych gdzie się tylko się dało w okolicy, żeby pograć.
Poza boiskami do gry niezbędna była piłka, najlepiej do koszykówki. Na podwórku zawsze ktoś miał lepszą lub gorszą piłkę. W okresie uczęszczania przeze mnie do szkoły podstawowej dostępne przez nas piłki były kiepskiej jakości. bardzo szybko robiło się jajo albo wyrastały na nich dziwne gule. Trzeba było z piłką obchodzić się jak z przysłowiowym jajkiem. Na podwórku jak ktoś kopnął piłkę do koszykówki to mu się obrywało czasami słownie a czasami dostawał kopniaki. Mecze w koszykówkę odbywały w drużynach liczących od jednej do kilku osób. Grało się sparingi sam na sam na jeden kosz i meczyki po kilku graczy w drużynie na dwa kosze. Czasami gdy było bardzo dużo osób chętnych do gry rozgrywało się turnieje drużynowe systemem "każdy z każdym albo pucharowym. Dobór zawodników do drużyny przeważnie odbywał się naszym najlepszym podwórkowym sposobem. Dwaj najlepsi dobierali po kolei po jednej osobie na przemian. Był to chyba najbardziej sprawiedliwy sposób. Najczęściej grywało się meczyki przed blokiem na jeden kosz, który administracja tak sprytnie nam zamontowała. Pomimo pewnych niedogodności grywaliśmy na nim najczęściej. Ze względu na jego położenie, odległość od domów i dobre oświetlenie. Poza wieloma atutami tego boiska były też duża wada. Pod koszem był wysoki krawężnik i bardzo blisko barierka ogrodzenia. Podczas gry, po oddanym rzucie jeśli rzucający nie wyhamował pędu to lądował na ogrodzeniu i krawężniku. Kończyło się to często urazami. Boisko przed blokiem było może nie do końca bezpieczne ale grywaliśmy na nim systematycznie. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma (powiedzenie ludowe). Przepisy podczas naszych gier podwórkowych w koszykówkę były uzgadniane przez nas przed każdym meczem indywidualnie. W zależności od rodzaju boiska, ilości koszy na na jeden czy dwa, ilości graczy, czasu którym dysponowaliśmy i naszych nastrojów były modernizowane i ustalane przed daną grą. Zazwyczaj podczas rozgrywek podwórkowych przepisy były wzorowane na przepisach Polskiego Związku Koszykówki uproszczone i dopasowane na nasze podwórkowe potrzeby. Najwięcej kłopotu było z liczeniem punktów. Zawsze drużyny myliły się na swoją korzyść. Umiesz liczyć, licz na siebie (powiedzenie ludowe). Podczas gry ograniczeń czasowych wynikających z przepisów prawie nie stosowaliśmy a jak były to liczone "na oko". Faule i kwestie sporne, zawsze jakoś rozstrzygane były ugodowo bez rękoczynów. W skrajnych przypadkach stosowana była zasada "silniejszy ma rację".  W zasadach gry w koszykówkę występuje dużo ograniczeń czasowych, które u nas podczas gry w wersji podwórkowej raczej nie występowały. Jest to gra kontaktowa ale przez znaczne ograniczenia przepisami w mniejszym stopniu kontaktowa niż piłka nożna czy ręczna. Przepisy i zasady gry w koszykówkę znaliśmy głównie z lekcji WF i oglądanych meczów w telewizji. Przeważnie gdy zebrała się grupa osób przed blokiem padało hasło "meczyk w kosza". wybieraliśmy boisko jedno z okolicznych, organizowaliśmy piłkę i szło się pograć. Była to jedna z naszych ulubionych podwórkowych zespołowych dyscyplin sportowych. Graliśmy w nią zarówno latem na boiskach otwartych jak i zimą na halach sportowych. Przepisy tej dyscypliny znaliśmy z lekcji WF i z oglądanych w telewizji meczów NBA i oglądanych filmów video takich jak "Harlem globetrotters" czy filmów o gwiazdach NBA. Jeden z kolegów został instruktorem i sędziom tej dyscypliny sportu. Dla kilku z nas chłopaków z podwórka znajomość tej dyscypliny sportu przyczyniła się do ukończenia wyższych uczelni sportowych. Podstawy tej gry uczyliśmy się na zajęciach WF. Technikę rzutów, zwodów doskonaliliśmy na podwórku. Podpatrywaliśmy w meczach i filmach z telewizji zachowania zawodnik w i później naśladowaliśmy ich podczas gry na podwórku. Naszym idolem w tej dyscyplinie sportu był Michael Jordan. Wyglądało to w ten sposób że podczas meczu ktoś wykonywał zwód a po nim rzut do kosza i wykrzykiwał nazwisko wykonawcy tych zwodów, idola z ligi NBA np: Jordan, Pippen cze Oneal.  
Obecnie czasy się zmieniły i na osiedlu powstały nowe boiska do gier zespołowych tzw. Orliki. Są to obiekty świetnie wyposażone i dostosowane do gry w koszykówkę.