001 - Ślizgawka.


Opowiadanie pierwsze - Ślizgawka.

Jedną z naszych ulubionych zabaw zimowych w okresie kiedy uczęszczałem do szkoły podstawowej było zjeżdżanie z górek po ślizgawce na deskach z mięsnego. Ślizgawek w okolicy było dużo. W pobliżu osiedla były górzyste tereny zielone obecnie Park. Na tych górkach zimą spędzaliśmy dużo czasu. Zazwyczaj młodzież z pobliskich osiedli po zajęciach lekcyjnych wbiegała do domu rzucała tornister i biegła na górki oddawać się zimowym zabawom na śniegu. W dni wolne od zajęć lekcyjnych nie mogliśmy się doczekać kiedy po śniadaniu wystartujemy do zabaw zimowych i popędzimy na pobliskie górki. Zabaw zimowych na pobliskich górkach było wiele. Takie jak: Zjazdy po ślizgawkach czy wojny na śnieżki. Gry w piłkę na śniegu, ganianego, syfa, wampirów i ludzi i wiele innych. Po ślizgawkach na naszych osiedlowych górkach zjeżdżaliśmy na: sankach, deskach z mięsnego, deskach, foliach, dekturach, butach i na tym wszystkim co tylko było wtedy dostępne i nadawało się do jeżdżenia. Większość naszych zabaw na śniegu: jezdnych, rzucanych czy ganianych była przez nas wymyślona lub gdzieś podpatrzona, zmodernizowana i dostosowana na nasze potrzeby podwórkowe.Zazwyczaj czas na górkach spędzaliśmy na zjazdach po ślizgawce na sankach. Przeważnie mieliśmy sanki kupione w sklepie niektórzy z nas mieli robione przez rodziców jeszcze inni jakieś niewiadomego pochodzenia stare sanki połatane, pospawane, powiązane tak że się ledwo trzymały.

Foto z portalu społecznościowego facebook ze strony Osiedle, Bocianek Kielce.


Pewnego razu na podwórku ktoś wpadł na pomysł że można zjeżdżać z górek po śniegu zamiast na sankach to na pokrywach od pojemników ze sklepu mięsnego. Pokrywy z mięsnego to były plastikowe deski, które służyły do przykrywania pojemnika z mięsem przywożonym do sklepu.

Fotografia: skan z kalendarza SM Bocianek 



Pokrywy, ślizgacz, deski tak one były przez nas nazywane. Żeby zdobyć pokrywę, trzeba było ją ukraść ze sklepu, co nie było takie łatwe. Na początku trendu deskowego pozyskanie ich był łatwe, ponieważ popularność ich nie była zbyto duża i można było łatwo się zakraść się na zaplecze, jedynego na osiedlu sklepu mięsnego i ukraść plastikową pokrywę. Jak młodzież na górkowych ślizgawkach zobaczyła jaka jest jazda na pokrywach to zainteresowanie nimi tak wzrosło że w sklepie mięsnym zaczęli zamykać drzwi na zapleczu gdzie były przechowywane plastikowe pojemniki z deskami. Wtedy zdobycie ślizgacza graniczyło z cudem. Samo zorganizowanie sobie deski było trudne ale jeszcze nie dawało możliwości cieszeniem się zjazdami ze ślizgawki. Trzeba było ją przygotować do jazdy: przewiercić otwory. Zamocować w otworach sznurek, który służył do kierowania podczas jazdy. Nasmarować ją parafiną lub tłuszczem żeby szybciej ślizgała się po śniegu. Czasami odciąć pozostałe po formie odlewu dzyndzle, które podczas jazdy rysowały po śniegu i spowalniały ślizg. Nasz wynalazek zjazdów na desce był konkurencyjny dla sanek. Gdy deska była dobrze przygotowana i odpowiednio wysmarowana parafiną to był najszybszy pojazd na stoku. Różnica pomiędzy zjazdem na sankach a na desce była taka że ślizgacze jeździły dwa razy szybciej od sanek. Jak ktoś zjeżdżał na sankach i był w połowie długości ślizgawki i ktoś na ślizgaczu wystartował w tym samym czasie z początku górki to spotykali się razem na końcu ślizgawki. Deski to były bolidy takie formuły jeden tamtych czasów wśród dostępnych dla nas ślizgaczy. Od północnej strony pomiędzy osiedlami były górki. Różnica wysokości położenia osiedli powodowała, że pomiędzy nimi był spadek o różnicy kilkunastu metrów. Ten spadek powodował że pomiędzy osiedlami powstawały górki które ciągneły się przez całą szerokość naszego osiedla na około kilometr, miały różne nachylenie jedne były bardziej drugie mniej strome były dłuższe i krótsze. Te górki gdy były pokryte śniegiem świetnie się nadawały do zabaw. Jedną z takich zabaw były zjazdy z górki po ślizgawce. Dwie z nich te najdłuższa miały około 60 metrów długości. Położone były po dwóch stronach osiedla. Na te dwie najdłuższe ślizgawki przychodziła młodzież z całej okolicy a nawet z terenu całego miasta. W weekendy na ślizgawkach były setki ludzi. Czasami gdy były dobre warunki atmosferyczne ciężko było znaleźć miejsce do zjazdów tyle było dzieci młodzieży dorosłych zjeżdżali na sankach, oponach, deskach, butach i innych dziwnych przedmiotach. W poszukiwaniu dobrej miejscówki do zjazdów trzeba było przejść wzdłuż ze dwa razy górki. Odległość pomiędzy tymi najdłuższymi ślizgawkami była około pół kilometra.


Często podczas zabaw, zjazdów po ślizgawkach i wygłupów na śniegu dochodziło do drobnych wypadków. Były to stłuczenia, rozcięcia, zwichnięcia czy w najgorszym przypadku złamania. Jak ktoś się połamał na ferie to miał pecha. Jeden Kolega miał takiego pecha. W pierwsze dni ferii i złamał nogę. Dwa tygodnie ferii i tydzień szkoły spędził w domu a i jeszcze tydzień do szkoły w gipsie musiał kuśtykać.  Jak się nie wywrócisz to się nie nauczysz - powiedzenie ludowe. 


Pewnego razu potrzebna była koledze nowa deska bo starą połamał. W tym czasie był bum na deski, był środek zimy, czas ferii zimowych i zainteresowanie deskami z mięsnego było bardzo duże. Sprzedawczynie z mięsnego zorientowały się że giną im z zaplecza pokrywy na pudełka i zamykały drzwi zaplecza na zamek. Zdobycie deski w takim czasie było bardzo trudne. Na podwórku razem z kolegami uknuliśmy plan pozyskania deski z zaplecza sklepu mięsnego. Plan zakładał. Było nas trzech. Ja i dwóch kolegów. Wymyśliliśmy że jeden z nas wejdzie do sklepu w zaśnieżonych butach i wytrzepie je za środku sklepu co zdenerwuje sprzedawczynie i spowoduje, że wyjdzie zza lady i go pogoni ze sklepu. My w tym czasie dokonamy kradzież plastikowej pokrywy z zaplecza. Wyciągnięcie sprzedawczyni miało spowodować, że nie usłyszy nas wchodzących od zaplecza. Plan planem a życie życiem. Nie przewidzieliśmy zamkniętych na zamek drzwi na zapleczu sklepu. Udało się nam wyciągnąć sprzedawczynie zza lady, ale drzwi na zapleczu były zamknięte na zamek. Nici z planu. Sprzedawczyni chyba słyszała jak próbujemy otworzyć drzwi od zaplecza i zorientowała się że robimy akcję na deskę.Ulitowała się i wyrzuciła jakąś starą popękaną deskę z tyłu sklepu. Lepsza stara niż żadna. Akcja może nie do końca udana ale zakończona częściowym sukcesem. Zdobycie deski w sezonie zi mowym i okresie ferii graniczyło z cudem. Z górek po śniegu ślizgaliśmy się nie tylko na sankach i deskach. Dzieci i młodzież po ślizgawkach na górkach zjeżdżała na wszystkim co tylko było dostępne np: pompowanych oponach samochodowych , pokrywach plastikowych od koszy, szpadlach od łopaty, torebkach foliowych itp.



Jak nie było nic na czym dało się poślizgać to jeździło się na butach. Jazda na butach była trudna ze względu na utrzymanie równowagi i rozwijaną prędkość co podczas upadków skutkowało kontuzjami.Jazda na butach była najfajniejsza ze względu na ryzyko i to że nie potrzeba było dodatkowych przedmiotów do ślizgania. Wystarczyło mieć śliskie buty i zabawa była gwarantowana. W tamtych czasach podeszwy butów były zrobione z twardych materiałów to po wytarciu takiej podeszwy powodowało że była bardzo śliska. Jazda na butach była najbardziej ekstremalna. Podczas jazdy rozwijało się duże prędkości, pozycja osoby zjeżdżającej była wysoka bo odbywała się na stojąco co powodowało że upadek na oblodzoną ślizgawkę przeważnie kończył się znacznymi obrażeniami i kontuzjami.




Jednego kolegi brat smarował buty parafiną i na ślizgawce rozwijał zawrotne prędkości.
Chcieliśmy wiedzieć jak on to robi że najszybciej zjeżdżasz. Pewnego razu kolega w domu podpatrzył, że brat smaruje buty roztopioną parafiną.Po tym wszyscy śmigaliśmy na ślizgawce w butach wysmarowanych parafiną. Innego kolegi brat przerobił rower krosowy na skuter do jazdy po śniegu, dospawał do starego roweru płozy. W tamtych czasach gdy zjeżdżał na nim po ślizgawce to wzbudzał ogromne zainteresowanie i tłumy gapiów. Każdy z nas zazdrościł mu takiego „bolida” śnieżnego i marzył żeby się takim poślizgać. Wtedy pomiędzy osiedlami mieliśmy górki na tych górkach ślizgawki w okresie ferii zimowych od rana do wieczora spędzaliśmy czas na ślizgawkach zjeżdżając na deskach z mięsnego.