032 - Ganianego wszerz basenu.

Czuć się jak ryba w wodzie (powiedzenie ludowe).
Foto z portalu społecznościowego facebook ze strony Fotokielce Galeria Kielc.



Była to zabawa w którą bawiliśmy się głównie w okresie letnim. Na obiektach krytych zimą była nie możliwa do przeprowadzenia, ponieważ większość osób pływała wzdłuż basenu. Pływanie wszerz przez tory było niezwykle trudne i kolidowało z pływającymi. Była to typowa zabawa w ganianego, polegała na tym, że jedna wyznaczona osoba która ganiała, miał za zadanie dotknąć innego uczestnika zabawy. Terenem była wyznaczona przez nas część basenu. Przed rozpoczęciem ustalało się teren zabawy po którym mogliśmy się poruszać. Był to pas kilku metrów szerokości basenu z pasem po obu stronach brzegu. Przeważnie było to kilka metrów poza linką płytkiej wody. Był to idealny obszar do tej zabawy bo woda w tych miejscach nie była zbyt głęboka a kąpało się w tym miejscu najmniej osób. Zabawa przebiegała według wyznaczonych reguł. Teren zabawy wyznaczało z jednej strony linka a z drugiej punkty na brzegu: ławki, kosze na śmieci. przekroczenie ich oznaczało złamanie zasad i kary. W wyznaczony teren wchodził odcinek basenu, przez który musieliśmy pływać i przy basenie po którym się biegało. Ten element zabawy jakim było bieganie był zabroniony przez ratowników. Po wyjściu z wody gdy ratownicy patrzyli chodziliśmy spacerkiem a gdy odwrócili głowy to była gonitwa. Gdy przyuważyli kogoś biegającego to za pierwszym razem zwracali mu uwagę. Gdy ponownie go złapali zazwyczaj otrzymywał karę taką jak: 10 pompek albo 20 przysiadów. Zawsze z naszej strony był wybór albo wykonanie kary albo wyrzucenie z basenu. Zazwyczaj wszyscy wykonywali wymierzoną karę bo nikt z nas nie chciał zostać wyrzucony. Pewnego razu bawiliśmy się w ganianego i kolegi starszy brat kazał mu szybko wracać do domu. Ten kolega miał karę do odrobienia u ratowników. Podszedł do nich i powiedział, że "ma w nosie ich kary". Poczekał na ich reakcje. Oni wkurzeni, bo raczej nikt im się na basenie nie stawiał powiedzieli "to wylatujesz z basenu". Kolega z zza pleców wyjął spakowaną już torbę i poprosił żeby go odprowadzili do wyjścia. Miny ratowników były bardzo zmieszane nie zapomnę tego jak zrobił im koło nosa. W zabawie w ganianego liczyły się: umiejętność szybkiego pływania, wskakiwania i wychodzenia z wody, spryt, zwinność, przebiegłość. Prawie każdy z nas umiał pod wodą przepłynąć szerokość basenu a niektórzy przepływali bez problemu długość. Podczas zabawy doskonaliliśmy pływanie na i pod wodą, nurkowanie, często wracaliśmy  do domów z oczami czerwonymi od chloru. Zabawom towarzyszyły nierzadko różne zabawne historie. Pewnego razu jeden kolega wskoczył do wody na główkę w pogoni za uciekającym, Po przepłynięciu pewnej odległości basenu szybko zawrócił i zaczął uciekać z powrotem po powierzchni. Zdziwiliśmy się, że już prawie go miał i mu odpuścił. Zachowywał się jak gdyby czegoś się wystraszył i przed czymś uciekał. Popatrzyliśmy w wodę i było wszystko jasne, za uciekającym ciągnęła się żółta plama. Uciekający płynął po dnie i sikał do basenu. Z brzegu basenu wyglądało to bardzo zabawnie. Dobrze że ratownicy tego nie widzieli, bo by chyba dostał dożywotni zakaz wstępu. Innym razem kolega gonił upatrzoną ofiarę i gdy go już zamierzał dotknąć, ganiany dał nura pod wodę a kolega pacnął w głowę jakąś kobietę stojącą przy murku w wodzie. Kobieta uderzona w głowę zaczęła głośno krzyczeć, przybiegli ratownicy i wyrzucili sprawcę zamieszania z basenu.  Oczywiście chwilę później wszedł  z powrotem przez siatkę. Tego dnia ta zabawa była już "spalona"ale mieliśmy w zanadrzu jeszcze wiele innych. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło (powiedzenie ludowe). Podczas ganianego wszerz basenu doskonaliliśmy umiejętności pływania na wodzie i pod nią, orientację pod wodą, skoki, nurkowanie. Przede wszystkim spędzaliśmy wolny czas na świeżym powietrzu i świetnie się bawiliśmy w nasze gry i zabawy basenowe. Tak obecnie wygląda ten basen.