041 - Król o blok

Kolejna z zabaw, kopanych podwórkowych gier boiskowych. W grze tej  obowiązywały te same zasady co w króla o siatkę. Różnica pomiędzy nimi grami polegała na tym, że zamiast o siatkę kopało się piłką o blok.
żródło portal społecznościowy facebook Autor fotografii Adam Synowiec.


Graliśmy  w nie naprzemiennie. Gdy nudziło nam się granie o siatkę lub za często kopaliśmy piłką w samochody na parkingu to zmienialiśmy na wersję o blok. Boczna powierzchnia bloku obok boiska idealnie nadawała się do tej gry. Na całej ścianie nie było okien. Przy samej ścianie przebiegał chodnik. Poza nim był kilometrowy odcinek trawnika, barierka i boisko asfaltowe. Barierki ogrodzenia boiska były ciekawym elementem tej gry. Zatrzymywały kopane piłki były ułatwieniem i utrudnieniem. Podczas odbicia się piłki od bloku jeśli piłka była za słabo kopnięta to zatrzymywała się przed barierkami i było to ułatwienie dla kolejnego kopiącego ale gdy przeleciała poza barierki to toczyła się po boisku zatrzymując się na jego końcu. Kolejnymi ciekawymi elementami stałymi podczas gry były pobliskie latarnie. Jedna z nich stała centralnie przy boisku na trawniku gdzie często przelatywała piłka. Był to element stały gry i jeśli ktoś podczas próby kopnięcia trafił w latarnie i piłka się odbiła nie dotykając przez to ściany to jego pech. Pewnego razu kolega podczas gry był w bardzo niekomfortowej sytuacji bo piłka po muśnięciu ściany wypadła poza nią. Celne kopnięcie z tego ustawienia było niezmiernie trudne. W takich sytuacjach można było próbować kopnąć mocno w ogrodzenie boiska i liczyć, że po odbiciu trafi jakimś cudem w blok. Tym razem kolega próbował takiego kopnięcia. Piłka zamiast w ogrodzenie trafiła w stojący przed nim słup i z fartem odbiła się tak że poleciała w ścianę bloku. Kolega w tym kopnięciu miał niesamowitego farta.  Przed ścianą był chodnik, trawnik i boisko i lampa.  Było to rewelacyjne ukształtowanie terenu z przeszkodami. Sama gra polegała na kopaniu o blok piłki w wyznaczonej kolejności. Kto celnie trafił w ścianę grał dalej a kto nie trafił ten odpadał. Grało się do czterech zwycięstw, ułożenia z liter słowa "król". Kopanie o blok również stwarzało pewne ryzykownie w pobliżu boiska na parkingu stało zawsze kilka samochodów ale były one na tyle daleko, że nie przeszkadzały nam w grze. Za to zakłócaliśmy ciszę i spokój mieszkańcom za ścianą o którą kopaliśmy piłkę. Uderzająca o ścianę bloku piłka hałasowała w mieszkaniach. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe (powiedzenie ludowe). Wielokrotnie mieszkańcy wychodzili i przeganiały nas. Gdy ich kilkukrotne uwagi nie skutkowały wtedy wzywali milicję. Przyjeżdżający patrol widzieliśmy z daleka i za czym podjechał to my już zdążyliśmy pouciekać i pochować się w pobliskich klatkach schodowych bloków. Funkcjonariuszom zazwyczaj nie chciało się za nami biegać więc przegonili nas i odjeżdżali. Mniej ciekawie było gdy przyjeżdżali po raz drugi. Wtedy biegali za nami po klatkach schodowych w poszukiwaniach. Złapanie nas nie było za bardzo realne  Byliśmy młodzi, szybcy, zwinni, wysportowani. Widzieliśmy ich z daleka jak podjeżdżali a poza tym mieszkaliśmy w tej okolicy i w każdej z tych klatek schodowych były nasze mieszkania w których mogliśmy się ukryć. W króla o blok grało się częściej niż w króla o siatkę. Gra była trudniejsza i było więcej perypetii podczas jej przebiegu. Pewnego razu ktoś wezwał na nas milicję. Widzieliśmy ją z daleka i ucieczka nie sprawiła nam problemu. Grając dalej ktoś ponownie wezwał na nas patrol. Tym razem pochowaliśmy się w okolicznych klatkach. We trzech wbiegliśmy do jednej klatki schodowej, milicjanci nas zauważyli przez okno klatki, przybiegli za nami. My wtedy ukryliśmy się u kolegi w mieszkaniu. Milicjanci chodzili po klatce pukając do wszystkich mieszkań po kolei w poszukiwaniu nas. My u kolegi w mieszkaniu, zamknęliśmy drzwi i jak pukali to udawaliśmy, że nikogo nie ma. Byliśmy wtedy wystraszeni, że ktoś im powiedział jak się nazywamy i że w późniejszym czasie przyjdą do naszych rodziców. Strach ma wielkie oczy (powiedzenie ludowe). Kilka godzin w strachu i przeszło. Innego razu podczas gry kolega tak kopnął piłkę, że otarła się o kant ściany i wpadła na balkon na parterze bloku. Kopnięcie zostało zaliczone bo musnęło ściany i kolejna osoba powinna kopać z miejsca gdzie zatrzymała się piłka czyli balkonu. Kolejny kolega stwierdził że odpuszcza i odpada. Wtedy ten co wykopał musiał wejść na balkon żeby odzyskać piłkę, Obowiązywało prawo Pascala: "Kto kopnie ten zap..., biegnie". Innym razem piłka wpadła na balkon na pierwszym piętrze i tym razem trzeba było iść do właścicieli i poprosić o zwrot piłki. Właściciele tego mieszkania i balkonu byli niezadowoleni z naszych gier bo systematycznie im hałasowaliśmy kopiąc piłką w ścianę. Podejrzewaliśmy że nie oddadzą nam piłki. Kolega poszedł poprosił o zwrot. Długo nie chcieli oddać, byli wkurzali, że tłuczemy się im w ścianę, mówili że w żadnym wypadku na jej nie oddadzą.



Piłka była pożyczona i kolega który pożyczył piłkę miałby przechlapane a my wszyscy musielibyśmy  się zrzucić na nową i ją odkupić. z tego powodu kolega aż się popłakał. Po około pól godzinie, gdy już oswoiliśmy się ze stratą piłki, otworzyło się okno na pierwszym piętrze i wypadła z niego piłka. byliśmy bardzo szczęśliwy z takiego zakończenia. Szczęście przyjaciół daje, a nieszczęście próbuje (powiedzenie ludowe). W takich sytuacjach zmienialiśmy grę z króla o ścianę bloku na króla o siatkę.