061 - Skakanka

Jak niewiele trzeba do szczęścia (powiedzenie ludowe). Na podwórku głównie służyły one do zabawy dziewczynom, sporadycznie bawili się nimi chłopcy. Były to zabawy w naszym środowisku uważane głównie za dziewczęce. Na placu zabaw, przed blokiem dziewczęta często skakały na skakankach. Były różne zabawy skocznościowe związane z nimi. Dziewczyny bawiące się na placu przed blokiem najzwyczajniej w prosty i bardziej skomplikowany sposób skakały przez nie, pojedynczo, parami i w grupie. W środowisku podwórkowym pomimo że skakanka była przypisana jako zabawa dziewcząt mieliśmy chłopcy jedną zabawę z jej użyciem. My mówiliśmy na nią "kręcenie skakanki". 


Bawiliśmy się w nią zarówno sami jak i z dziewczętami. One robiły to raczej niechętnie. Wolały same bawić się w te swoje zabawy skocznościowe z użyciem skakanek same niż z nami. Unikały zabaw w których my braliśmy udział ponieważ były dla nich chuligańskie a one w takie się nie bawiły. W kręcenie bawiliśmy się głównie na placu zabaw i na boisku przed blokiem. Czasami z dziewczynami czasami bez nich. Zabawa polegała na tym że jedna osoba była w środku koła i kręciła obracając się dookoła własnej osi reszta uczestników ustawiona była dookoła i przeskakiwała przelatującą pod nogami skakankę. Zakończenie podczas kręcenia przelatywało na wysokości kostek, piszczeli, kolan, bioder i przeskoczenie nie było takie łatwe. Podczas tego kręcenia gdy ktoś nie zdążył podskoczyć na czas to obrywał po nogach. Wtedy mówiliśmy że ta osoba skusiła i wchodziła do środka koła i to ona kręciła dalej. Fajnie było kręcić w środku skakanką ale nie fajnie było nią oberwać. Początkowa wersja tej zabawy odbywała się samą skakanką i w niej głównie brały udział dziewczyny od nas z podwórka. Były jeszcze wersje tej zabawy zmodernizowane przez nas w które bawiliśmy się już bez dziewczyn. Podstawowa wersja skakanki to był sznur zakończony dwoma drewnianymi lub plastikowymi rączkami. 

Miała długość około dwóch metrów długości. Była wykonana z lepszego, gorszego sznurka, linki a nawet z żyłki. Były samoróbki robione w domowych warunkach i te kupowane w sklepie. Miały różne długości sznurka i różne zakończenia. Podczas tradycyjnej zabawy w kręcenie wybrana, rozpoczynająca osoba stała w środku koła. Zazwyczaj pierwsza osoba była losowana, każdy chciał zaczynać zabawę od kręcenia w środku. Losowanie odbywało się w różny sposób. Chyba najbardziej popularna przy tego typu zabawach była wyliczanka. Wyliczanek stosowanych do zabaw podwórkowych było tak dużo jak dużo rodzajów zabaw. W tym przypadku były cyfry pokazane na palcach przez ilość wyprostowanych palców dłoni. Każdy z uczestników po kolei pokazywał jakąś cyfrę na palcach ręki. Jedna osoba sumowała je wszystkie i po kolei odliczała. Na kim się skończyło ten rozpoczynał zabawę.  Po wyznaczeniu osoba ustawiała się w środku koła utworzonego z pozostałych uczestników zabawy. Na sygnał jaki dała słownie" zaczynam", kręciła dookoła własnej osi skakanką a osoby ustawione dookoła podskakiwały nad nią. Kto skusił, czyli na czyich nogach zatrzymała się skakanka wchodził do środka koła zmieniał kręcącego. Często wszyscy kusili specjalnie i w związku z tym wprowadziliśmy pewne zmiany. Kręcenie samą skakanką było w opinii chłopaków z podwórka wersją dla dzieci i dla dziewcząt.


Była jeszcze zmodernizowana wersja tej zabawy. Była przeznaczona głównie dla chłopców. Wprowadziliśmy do niej element ryzyka i kar. Przywiązywaliśmy metalowy pręt albo drewniany kijek do jednego końca skakanki. Poza trafieniem metalowym prętem osoba która skusiła otrzymywała dodatkową karę do wykonania np. 10 pompek, 20 przysiadów lub inne zadania. Po wprowadzeniu zmian specjalne kuszenie wyeliminowaliśmy ale i dziewczyny przestały się w tą wersję z nami bawić. Po kilku uderzeniach w nogi metalowym prętem albo kijem uczestnik z bólu miał łzy w oczach i myślał tylko o tym żeby nie skusić. Z typowo dziewczęcej po wprowadzeniu drobnych modernizacji powstała typowo chłopięca zabawa. W zabawę bawiliśmy się w wersji uproszczonej wspólnie z dziewczętami, wersja z prętem i karami była tylko dla chłopaków, dziewczęta jakoś nie chciały grać w naszą, zmodyfikowaną odmianę tej zabawy. Każdy chciał kręcić skakanką. Nikt nie chciał oberwać prętem po piszczelach a tylko w ten bolesny sposób trafiało się do środka koła.  Na podwórku przed blokiem dziewczęta zazwyczaj skakały na skakankach indywidualnie. Popisując się w ten sposób swoimi zdolnościami skocznościowymi. Lansowały się przez pokazywanie swoich zdolności motorycznych a miały co bo były wysportowane i wychodziło im to bardzo sprawnie. Chłopcy Przedrzeźniając dziewczyny próbowali skakać jak one na skakankach ale wychodziło to bardzo nieudolne. Pewnego razu obok placu przechodził starszy brat kolegi, który trenował boks. Widząc jak dziewczęta skaczą poprosił jedną z nich o skakankę. Pierwszy raz w życiu widzieliśmy, żeby chłopak tak skakał. Przeskakiwał tak szybko że prawie nie było widać sznurka. Skakał przodem tyłem, bokiem, krzyżował. To było jak występ cyrkowy i to w wykonaniu chłopaka. Do tej pory zabawy skocznościowe na skakankach kojarzyły mi się tylko z dziewczętami i to tymi od nas z podwórka ale po tym co wyprawiał ten chłopak na skakance było już inaczej. My chłopcy, którzy to widzieliśmy myśleliśmy że skakanki są tylko dla dziewczyn. Wtedy zmieniliśmy zdanie. Odchodząc chłopak powiedział nam, że skakanka to jeden z elementów treningu bokserskiego. To wywróciło nasze myślenie o skakankach. Zaimponował nam bardzo. Bez pracy nie ma kołaczy (powiedzenie ludowe). Po odejściu próbowaliśmy naśladować to co wyprawiał ze skakanką ten chłopak ale nam nie wychodziło. Po tym pokazie skakania dziewczętom ze zdziwienia szczęki opadły. Pamiętam tą sytuację z placu do dziś takie zrobiła na mnie wrażenie. W późniejszym czasie na podwórku podbierając dziewczynom skakanki ćwiczyliśmy skakanie na nich. Po tym pokazie skoków i dowiedzeniu się o skakance jako treningu bokserskim przyrząd ten nie był kojarzony tylko jako dziewczęcy. Kolejną z zabaw z użyciem skakanki naszego pomysłu była zabawa w podawanie ilości skoków skoków. Zabawa polegała na deklarowaniu ile dana osoba wykona skoków w jednym ciągu bez przerwania w układzie. Za wykonanie zadania osoba otrzymywała punkt. Nie wykonanie zadania wiązało się z karami umownymi. Zabawa nie była taka prosta bo skoki były ułożone w układy, które trzeba było dokładnie powtarzać. Powtarzało się je w ustalonej kolejności. Jedna osoba po drugiej. Pierwszy wymyślał układ deklarował jego wykonanie jeśli zrealizował to co powiedział otrzymywał punkt i każda osoba po nim miała w ten sam sposób powtórzyć układ. Komu się udało otrzymywał punkt komu nie karę. Każdy po kolei wymyślał układ i tak w koło do momentu gdy któryś z uczestników nie uzbierał określonej ilości punktów wtedy wygrywał całą zabawę. Na podwórku pomimo że zabawy ze skakankami były uważane za dziewczęce  to my chłopcy mieliśmy kilka zabaw z ich użyciem. Były zabawy w które bawiły się same dziewczęta jak zwykłe przeskakiwanie i zabawy w które bawili się tylko chłopcy jak deklarowanie układu z karami. I było kręcenie w które bawiliśmy się wspólnie. Skakanka była nieodłącznym elementem zabaw podwórkowych mojego dzieciństwa. W swojej pracy zawodowej nauczyciela WF często wykorzystywałem skakanki na zajęciach zarówno w pracy z dziewczętami jak i chłopakami. Motywacją dla chłopców do ćwiczeń z tym przyżądem były opowiadania o treningach bokserskich z jego wykorzystaniem. Dziewcząt nie trzeba było zachęcać do tej formy aktywności ruchowej. Bardzo lubiły lekcje ze skakankami. Oczywiście wersji zabawy z prętem i karami nie było na zajęciach. Nawet o niej nie opowiadałem to była nasza podwórkowa zmodernizowana, chłopięca wersja zabawy którą pamiętam do dzisiaj.