060 - Mecze klasowe

Komórka, facebook, gadu gadu, nasza klasa -wyłącz je wszystkie i zobacz kto pierwszy zapuka do twych drzwi (powiedzenie ludowe)Była to rewelacyjna zajawka my mówiliśmy na nią klasowe. Przez cały okres szkoły podstawowej, wtedy ośmioklasowej rozgrywaliśmy na osiedlu mecze klasowe w piłkę nożną. 


Zasady gry były wzorowane i podobne do przepisów obowiązujących w rozgrywkach Polskiego Związku Piłki Nożnej. Wtedy przepisy gry w piłkę nożną znaliśmy dzięki szkolnym lekcjom Wychowania Fizycznego. Jeśli czegoś nie rozumieliśmy z tej gry to pytaliśmy nauczyciela na lekcjach i nam wyjaśniał. Facet od wuefu może miał już swoje lata i może nie był idealnym sportsmenem ale piłka nożna była dyscypliną sportową na której się znał jak mało kto w naszym środowisku. Był naszym guru podwórkowym jeśli chodzi o sport.  Poznawaliśmy zasady tej gry poprzez oglądanie meczów w telewizji gdy grała drużyna narodowa i podczas kibicowania miejskim klubom sportowym. A czego nie wiedzieliśmy pytaliśmy wuefisty. Przenosiliśmy podpatrzone zasady gry na nasze rozgrywki klasowe. Były w tamtych czasach w mieście dwa kluby ligowe. Jeden milicyjny wtedy bardzo popularny ale nie lubiany przez ludzi ze względu na struktury nim zarządzające. Obecnie już nie istnieje. Przez pewien czas wspólnie z kolegami z podwórka uczęszczaliśmy na zajęcia z piłki nożnej do tego klubu. Gdy starsi koledzy z podwórka zaczęli się z nas naśmiewać że będziemy w milicji to przepisaliśmy się do drugiego miejskiego klubu i tam kontynuowaliśmy naszą przygodę.
Źródło: facebook strona Kieleckie Inwestycje


Ten Pierwszy Milicyjny Klub Sportowy swoją siedzibę miał w miejscu gdzie obecnie jest siedziba tego Drugiego. Istniejące on obecnie na a tym miejscu stoi piękny Miejski Stadion Sportowy.
Źródło, foto ze strony: www.mosir.kielce.pl



Nasze mecze klasowe rozgrywaliśmy na terenie osiedla głównie na górkach na boiskach trawiastych.
Foto z portalu społecznościowego facebook ze strony Osiedle, Bocianek Kielce. 


Na osiedlu na górkach były trzy nadające się do naszych rozgrywek. Wszystkie umiejscowione u podnóża górek po północnej stronie osiedla. Obecnie znajduje się tam Park i po boiskach pozostało tylko wspomnienie. Na osiedlu było więcej boisk ale te trzy wybrane, były uważane przez nas za odpowiednie do rozgrywek klasowych. Rozgrywki polegały na rozgrywanie meczy w piłkę nożną pomiędzy młodzieżą uczęszczającą do tych samych oddziałów klasowych osiedlowej szkoły. Mecze odbywały się przeważnie na tym samym poziomie klasowym. Piąta klasa grała z piątą klasą szósta z szóstą itd., sporadycznie zdarzały się wyjątki i rozgrywane były mecze np: klasa piąta z czwartą lub piąta z szóstą. Była wtedy za duża różnica w poziomie gry i pojedynek był jednostronny. Dobór poprzez klasy był najlepszy bo w nich uczniowie byli z tego samego rocznika urodzenia i rozwój fizyczny ich był podobny. Wytrenowanie i poziom gry na  był przeważnie doskonalony w grupach reprezentantów klas na lekcjach WF na podwórkach. Sporadycznie zdarzały się osoby trenujące w Klubach Miejskich. Umawianie spotkań wyglądało w ten sposób, że wytypowani uczniowie z klasy,  nasi przedstawiciele klasowi, dogadywali między sobą warunki  termin, miejsce, rozgrywek. Byli to tacy nasi klasowi, koordynatorzy sportowi. Mecze były umawiane podczas zajęć szkolnych a rozgrywane byy po zajęciach, na trawiastych boiskach u podnóża górek. 
żródło: facebook strona Kieleckie Inwestycje.


Na boisku spotykały się umówione wcześniej reprezentacje klas, dwie grupy klasowe zazwyczaj chłopców. Przychodzili zazwyczaj całe oddziały klasowe z reprezentacja z kibicami. Były to reprezentacje klasowe zawodników w piłce nożnej przeważnie grupa chłopców z danej klasy i ich kibice, dziewczęta z tej klasy. Chociaż nie było to regułą, to zazwyczaj tylko chłopcy grali w piłkę nożną. Pewnego razu umówiliśmy meczyk i nie przyszło dwóch naszych zawodników ze składu ale przyszły dziewczęta żeby kibicować. W tej sytuacji żeby nie oddać spotkania walkowerem dwie dziewczyny weszły na boisko jako reprezentanci klasowi. Ich gra polegała głównie na przemieszczaniu się po boisku. Nawet jedna chyba piłkę kopnęła podczas meczu.  Mecz wtedy  przegraliśmy ale nie oddaliśmy walkowera. Grupy reprezentujące swoje oddziały klasowe spotykały się na umówionym boisku i rozgrywały pojedynki w piłkę nożną. Podczas takich meczów przychodziły dziewczyny z  różnych klasy i kibicowały co podnosiło prestiż imprezy. Chodziło się na mecze rozgrywane pomiędzy innymi klasami i podpatrywało obserwowało się jak grają inni reprezentanci klasy. Czasami na meczach na trawniku było kilkudziesięciu kibiców oglądających spotkanie. Przychodzili koleżanki koledzy z klasy i z innych oddziałów klasowych, starsze rodzeństwo, rodzice, przypadkowi kibice. Ukształtowanie terenu wokół boiska było takie, że na trawie u zbocza góry siedziało się jak na trybunie stadionu.
żródło: facebook strona Kieleckie Inwestycje


W niektórych klasach znani byli zawodnicy ogólnie uważani za najlepszych, poprzez swoje umiejętności gry. Często były to osoby trenujące w klubach sportowych piłkę nożną i wyróżniały się pod względem umiejętności i poziomu gry na tle swoich rówieśników. Były to osoby w środowisku osiedlowym, szkolnym i podwórkowym o wysokim prestiżu, przeważnie te osoby umawiały spotkania były koordynatorami klasowymi. Jak taki mistrz nie grał w meczu bo był chory to mecz się najczęściej przekładało. Gdy tuz klasowy nie grał to  przeciwna drużyna się cieszyła bo były większe szanse na zwycięstwo. Każda klasa miała taką osobę wyróżniającą się w poziomie gry na jej tle. To były nasze gwiazdy, osoby o wysokim prestiżu w środowisku szkolnym, podwórkowym. Przed meczem ustalało się regulamin i zasady gry: ilość zawodników w drużynie, czas gry, czas dogrywki, ilość karnych itd. Przepisy gry były ustalane i zatwierdzane przed meczem były dostosowane do warunków, miejsca i okoliczności. Stroje zawodników nie były istotne każdy grał w tym co przyszedł. Graliśmy na rogi, auty, wolne, karne. Nie graliśmy na spalone. Piłka była taka najlepsza jaką mieliśmy czasami była tak zniszczona że trzeba było ją zmienić w czasie gry bo łatki poodpadały albo balon wyszedł. W razie nie rozstrzygnięcia meczu były dogrywki czasie a po niej karne. Najważniejszą rolę wtedy odgrywali bramkarze. Pewnego razu stałem na bramce podczas rozstrzygających o wyniku meczu rzutach karnych. Obroniłem strzał decydujący o wyniku meczu ale obronę przypłaciłem trzytygodniowym noszeniem szyny gipsowej na nadgarstku. Kontuzji w czasie gry było co niemiara i nie wynikało to z brutalnej gry ale z warunków na boiskach. Były to trawiaste boiska bardziej udeptane klepisko łąki. W większości miejsc na boiskach był piach i gdzie nie gdzie kępy traw. Podczas biegania po tej nawierzchni systematycznie przydarzały się upadki. Mniej lub bardziej groźne. Mecze sędziowaliśmy sobie sami. Podczas gry było wiele sytuacji spornych które rozstrzygaliśmy głównie słownie. Kwestie sporne dotyczące fauli uzgadnialiśmy metodami negocjacji i argumentów znajomości przepisów i głośniejszego ich wykrzyczeniu. Nie mieliśmy sędziego na boisku i jakoś sobie wtedy radziliśmy. Przepisy gry znaliśmy dzięki zajęciom szkolnym Wychowania Fizycznego i oglądanym meczom w telewizji. Umieliśmy się dogadać w kwestiach spornych zarówno na boisku jak i poza nim przy ustalaniu rozgrywek. Sytuacje sporne schodziły na drugi plan liczył się sport który nas łączył i powodował, że zapominało się o podziałach środowiskowych. Były takie lata, że graliśmy po kilka meczy z każdą klasą a było klas chyba do H czyli z osiem klas na jednym poziomie w danym roczniku. Duża ilość klas spowodowana była wyżem demograficznym. Od północnej strony osiedla budowało się drugie osiedle, które jeszcze nie miało własnej szkoły i wszystkie dzieci chodziły do naszej stąd mieliśmy dużo drużyn do rywalizacji.


Rodziny w tamtych czasach liczyły od czterech do sześciu nawet ośmiu osób. Najczęściej w rodzinach było dwoje dzieci najrzadziej jedno, zdarzały się rodziny, gdy rodzic stał w oknie i przez kilkanaście sekund wołał imiona wszystkich dzieci na obiad. Mieliśmy jedną taką rodzinę na podwórku. Przeważnie ojciec przez okno wymieniał ich wszystkich z imienia. Śmialiśmy się wtedy do łez, mówiąc razem z ojcem imiona za każdym razem w tej samej kolejności. Może wiedział, że nas to śmieszy i specjalnie wołał wszystkich po kolei. W szkole było dużo oddziałów klasowych i rozgrywaliśmy dużo meczy. Czasami tak się zdarzało że jedna reprezentacja grała dwa mecze dziennie. Gdy tylko pora roku sprzyjała i pogoda pozwalała ruszały rozgrywki klasowe. Wyglądało to podobnie do ligi i rozgrywek rundy wiosennej. Czasami było takie obłożenie boisk, zdarzało się, że meczyk był umówiony, spotykały się dwie klasy a boiska wolnego nie było i trzeba było czekać aż jedni skończą żeby zagrać. Mieliśmy oczywiście swoje ulubione boiska te lepsze i te gorsze ze względu na ich stan i na farta którego nam przynosiły. Organizacyjnie spotkań to był majstersztyk. trzeba było dogadać potkanie z przedstawicielem innej klasy tak dobrać dzień i godziny żeby nie kolidowały z innymi zajęciami grających. Trafić w wolne boisko i pogodę. Co wydaje się łatwe ale takie nie było. Zawsze coś komuś wypadło i drużyny mało kiedy występowały w komplecie pierwszego składu tych najlepszych zawodników z klasy. Mecze klasowe były świetną formą rywalizacji sportowej w czasach kiedy uczęszczałem do szkoły podstawowej. Organizowaliśmy i przeprowadzaliśmy je sami. Jeden z kolegów który wtedy był świetnym organizatorem meczów klasowych jest obecnie organizatorem turniejów sportowych w piłkę nożną na skalę krajową. Sam w mojej pracy zawodowej nauczyciela WF wykorzystywałem doświadczenia z dzieciństwa związane z meczami klasowymi. Umożliwiałem i pomagałem uczniom w organizowaniu przez nich rozgrywek międzyklasowych. Coś na nasz wzór meczyków klasowych tylko z pomocą placówki szkolnej i nauczyciela WF. Była to wspaniała forma motywacji uczniów do uprawiania sportu poprzez zaangażowanie ich w jej organizację. Różnica pomiędzy rozgrywkami w których ja brałem udział gdy byłem dzieckiem a rozgrywkami w których brali moi uczniowie, była znaczna. Sprzęt, infrastruktura, pomoc środowiska, szkoły, nauczycieli. Różnica środowisk i odległości od domów do szkoły gdzie było boisko, miejsce rozgrywek. W środowisku miejskim którym dorastałem wszyscy mieszkaliśmy w niedużej odległości od siebie, na dwóch osiedlach ułożonych obok siebie. Spotkanie się na boisku poza zajęciami było łatwe do zorganizowania i przeprowadzenia. W środowisku wiejskim gdzie dzieci dowożone są gimbusem do szkoły i każdy mieszka w innej miejscowości spotkanie po zajęciach szkolnych na boisku przy szkole jest trudne. My w dzieciństwie, biorąc udział w rozgrywkach klasowych nie mieliśmy problemów z dotarciem na mecze bo mieszkaliśmy blisko siebie a boiska były na osiedlu. Najlepszym wyjściem w środowisku wiejskim było organizowanie rozgrywek sportowych podczas zajęć lekcyjnych, przed albo po nich. Gdy dzieci były na terenie szkoły. Oczywiście główną rolę ogrywali uczniowie koordynatorzy, którzy z danych klas umawiali mecze i Gdy jedna klasa miała zajęcia WF prosili nauczycieli innych przedmiotów, które odbywały się w tym samym czasie o połączenie lekcji. Dopatruję się podobieństwa w działaniach klasowych obecnych koordynatorów sportu. Za moich czasów w klasie byli koledzy, klasowi koordynatorzy sportowi, którzy umawiali mecze i trzydzieści lat później w szkole w której uczyłem byli tacy sami uczniowie w klasach, którzy zabiegali za organizowaniem i umawianiem meczyków klasowych. Podczas meczów klasowych we współczesnej szkole uczniowie dobierali się sami do gry i sami ustalali zmiany i reguły wzorując się na ogólnych przepisach PZPN. Zadaniem nauczyciela było sędziować przebieg spotkań, resztę organizowali sobie sami uczniowie. Wytypowani przedstawiciele klasy grali na boisku reszta klasy stała na balkonie szkolnym i kibicowała. Były takie mecze międzyklasowe, że przychodziło na nie pół szkoły oglądać. Cały balkon był zajęty dzieci siedziały na oknach sali, zainteresowanie kibicowaniem było duże. Podobna sytuacja  była za czasów kiedy my graliśmy na trawiastym boisku na górkach i oglądały nas kilkudziesięciu kibiców. Czasy i miejsce było inne ale zachowania ludzi podobne. Mecze klasowe później międzyklasowe uważam za wspaniałą formę rozwijania kreatywności, samodzielności młodzieży. Rozgrywki międzyklasowe uczyły pokory. Pokora rodzi olbrzymów (powiedzenie ludowe). Pewnego razu podczas mojej pracy zawodowej, nauczyciela na zajęciach jedna grupa chłopców z trzeciej klasy gimnazjum podczas gry w piłkę nożną była bardzo zarozumiała, pewna siebie, grywając w małym środowisku miasteczkowym uważali się za najlepszych piłkarzy na świecie. Byli dobrzy ale w swojej szkole i miasteczku w którym mieszkali. Opowiedziałem im o turniejach w których brałem udział w dzieciństwie i organizowanych obecnie przez mojego kolegę. Zaproponowałem młodzieży gimnazjalnej sprawdzenie swoich umiejętności w turnieju miejskim. Skorzystali z propozycji i pojechali na turniej do miasta, dokładnie do szkoły do której uczęszczałem jako dziecko. Zapisali się do rozgrywek. Chciałem pojechać oficjalnie jako opiekun na ten turniej ale nie mogłem z przyczyn biurokracji szkolnej. Chłopaki pojechali sami. Wpłacili wpisowe i zagrali w turnieju. Tego turniejowego dnia przyjechałem do nich zobaczyć jak im idzie, pamiętam tą sytuację jak dziś. Po wejściu do szatni gdzie siedzieli zamiast tygrysów szkolnych zobaczyłem małe przestraszone myszki. Jeden z chłopaków powiedział przecież tu grają reprezentanci kraju i zawodnicy ligowi to niesprawiedliwe. Dostali świetną lekcję pokory. Kolega organizujący turniej, za kulisami pochwalił ich,  powiedział, że ”są wystraszeni ale walczaki". awansowali do kolejnej fazy rozgrywek i później odpadli”. W turnieju uczniowie nie zajęli znaczącego miejsca ale dostali lekcje pokory, którą zapamiętali na całe życie. Jako absolwenci szkoły przychodzili do mnie na zajęcia i opowiadali o tej sytuacji. Każdy dzień, to kolejna lekcja, której wykładowcą jest życie (powiedzenie ludowe). Poprzez udział w rozgrywkach klasowych podnosiliśmy swoją sprawność fizyczną i uczyliśmy się kreatywnego, samodzielnego działania. W tamtych czasach i chyba obecnie piłka nożna jest i była najpopularniejszą dyscypliną sportową wśród dzieci i młodzieży.  U nas na podwórku była dominująca w pewnym okresie szkoły podstawowej tylko wokół niej kręciło się nasze podwórkowe życie.