067 - Gra w słupek poprzeczkę.

Zwycięstwo w grze jest rzeczą ważną lecz najważniejsza jest rywalizacja i dobra zabawa - (powiedzenie ludowe). Kolejna gra podwórkowa  nazywana przez nas „słupek poprzeczka” Spotykałem się z podobnymi grami o nazwach „13”, 21, „1000”, „oczko”. Nazwy były różne ale zasady gry były podobne. Była to gra z typu gier kopanych z wykorzystaniem piłki do piłki nożnej czasami "flaka". 



Do tej gry potrzebna była solidna bramka bez linii boiskowych. Grało się z dwóch stron, polegała ona na zdobywaniu punktów za trafianie piłką w konstrukcje bramki. Za trafienie w słupek był jeden punkt, w poprzeczkę 2 punkty i w spojenie poprzeczki z słupkiem trzy punkty. Punkty podczas gry się sumowało i wygrywała ta osoba która uzbierała pierwsza określoną ich ilość. Za trafienie w którąś z tych części bramki z główki była podwójna ilość punktów. Czasami zdarzała się sytuacja że piłka dotykała słupka i poprzeczki wtedy sumowało się punkty. Pewnego razu kolega kopnął piłkę i ta skozłowała kilka razy po poprzeczce bramki. Tym kopnięciem szybko uzbierał wyznaczoną ilość punktów i wygrał całą grę. Innym razem kolega kopnął tak, że piłka uderzyła w słupek, poprzeczkę i ponownie słupek. Nabił sobie w ten sposób dużo punktów. Takie kopnięcia nazywaliśmy farciarskimi i każdy liczył że mu się takie przydarzy.


Grę rozpoczynało się z miejsca wykonywania rzutów karnych poprzez wyznaczoną osobę w drodze dogrywki. O kolejności kopania podczas gry mówiła kolejność miejsc z dogrywki. Dogrywka odbywała się zazwyczaj „Kapkami” czyli żonglerką stopami odbijając piłkę, prostym podbiciem. Osoba która zrobiła najwięcej odbić piłki rozpoczynała grę jako pierwsza. W grze chodziło o to aby zdobyć jak najszybciej wyznaczoną ilość punktów na przykład 21, może stąd inne nazwy tej gry jak 21 czy oczko. Po rozstrzygnięciu dogrywki gracz rozpoczynał kopnięciem piłki z linii rzutów karnych. Jeśli trafił w którąś część bramki zdobywał punkt i kopała kolejna osoba z tego samego miejsca co pierwszy. Miejsca wykonywania rzutów karnych. Jeśli pierwszy nie  trafił piłką w żaden element konstrukcji bramki następna osoba z kolejki kopała. Gra przebiegała w  ustalonej kolejności wynikającej z dogrywki. Kopała jedna osoba po drugiej. Gdy ktoś dotknął piłki poza swoją kolejnością otrzymywał karę w postaci odjęcia punktu. Jeśli po kopnięciu piłka nie dotknęła bramki kopała kolejna osoba i kolejna i tak w koło. Czasami były to miejsca bardzo oddalone od bramki. Gdy piłka potoczyła się poza połowę boiska lub poleciała w pobliskie krzaki. Były dwie wersje tej gry Pierwsza mówiła że można kopać piłkę nogą lub odbić z główki gdy piłka była jeszcze w ruchu, ale po przejściu poza konstrukcję bramki. Druga wersja mówiła, że piłkę można kopnąć dopiero wtedy gdy się zatrzyma w miejscu. Zazwyczaj graliśmy w tę pierwszą wersję z możliwością kopnięcia piłki w każdym momencie przemieszczania się niej poza obszarem bramki. W grę grało się do wyznaczonej ilości punktów ustalonej przed rozpoczęciem. Podczas gry zdarzało się, że zmieniało się ilość punktów, która wskazywała zwycięzcę na wyższą. Było to spowodowane na przykład dochodzącą ilością graczy lub wydłużeniem czasu gry. W grę w "słupek poprzeczkę" mogło grać od dwóch do kilkunastu osób. Podczas gry można było dochodzić i odchodzić nie zaburzając jej przebiegu. Była to bardzo elastyczna gra. Gra  była przez nas zmieniana i modernizowana na przykład poprzez zastosowanie do niej piłki „flaka” lub zasady strzału przed i po zatrzymaniu. Flak to była piłka ze spuszczonym powietrzem czasami zwana "kapciem". Granie „flakiem” Powodowało, że podczas gry piłka toczyła się bardzo wolno nie odlatywała za daleko, trudno się ją kopało i trafiało w cel. Czasami kopnięta leciała w zupełnie innym kierunku od zamierzonego lub nie dolatywała do celu. Pomimo utrudnionego kopania taką piłką i tak łatwiej można było nią zdobywać punkty i większa była frajda z gry niż zwykłą piłką. Zmiany zasad gry powodowały utrudnienia jej lub ułatwienia zależy co chcieliśmy osiągnąć w danym czasie. „Flakiem” najbardziej lubiliśmy grać w „słupek poprzeczkę” na boisku na działkach przed miasteczkiem akademickim niedaleko naszego osiedla.


Było tam pełnowymiarowe, trawiaste, boisko do piłki nożnej, z dużymi bramkami 732 na 244 centymetry. Idealnie nadającymi się do naszej gry. Boisko było rewelacyjnie ułożone. Nieopodal naszego osiedla, przy otoczone ogródkami działkowymi położone w zielonym terenie,  osłonięte wysokimi, kilkunastometrowymi siatkami  chroniącymi przed wpadaniem piłek w pobliskie ogródki działkowe. Lubiliśmy tam grać ponieważ zaraz za siatką osłaniającą teren za bramką rosły przepyszne maliny. Wręcz specjalnie podczas naszych gier wkopywaliśmy tam piłkę, żeby wchodzić za siatkę i wyjadać owoce. Pewnego razu po kilku takich wejściach na teren ogródka i splądrowaniu krzaków malin z altanki mieszczącej się na tym ogródku wyszedł jakiś facet i zapytał: ”Czy jeszcze często będziemy wchodzić po piłkę na jego działkę i wyjadać mu maliny”. Od tego czasu gdy komuś wpadła piłka to niby jej szukał mówił głośno "gdzie ona wpadła, gdzież ona jest", chodził po krzakach niby szukał piłki i w międzyczasie wyjadał owoce. Ogródki działkowe i umieszczone na nich boisko trawiaste z dużymi bramkami było naszym ulubionym miejscem gry w naszą grę „słupek poprzeczkę”. Szczególnie w okresie letnim kiedy maliny były dojrzałe lubiliśmy grywać w tym miejscu. Poza okresem kiedy można było połączyć granie z wyjadaniem malin z pobliskich ogródków działkowych chodziliśmy grać na boisko obok stołówki uczelnianej lub za szkołę. Boisko obok stołówki nie miało tak fajnej dużej bramki jak to przy ogródkach ale było położone w pobliżu stołówki akademickiej przez co je lubiliśmy. W stołówce były toalety gdzie można było pić wodę z kranu i w razie potrzeby skorzystać z toalety w cywilizowany sposób. W tamtych czasach to było chyba jedyne z takich miejsc w okolicy gdzie mieliśmy niedaleko boiska dostęp do toalet i wody pitnej. Komfort jest wtedy, kiedy możesz powiedzieć "chcę" zamiast "muszę" (powiedzenie ludowe). Zwłaszcza, że do domu mieliśmy jakieś kilometr i w perspektywie załatwienia nagłej potrzeby, zostawało załatwienie się na pobliskich ogródkach lub w krzakach. Gra w słupek poprzeczkę była bardzo popularną grą w tamtym czasie na podwórku ale nie grywaliśmy w nią na podwórkowym boisku bo tak jak w chińczyka tak i tą grę potrzebna była przynajmniej jedna bramka a na boisku pod blokiem nie było bramek. Dla tego musieliśmy chodzić na pobliskie boiska za szkołę lub na miasteczko akademickie. My mówiliśmy po prostu "na akademiki". Po wymienieniu nazwy gry i powiedzeniu na akademikach każdy wiedział o które boisko chodzi. Mieliśmy ulubione boiska do konkretnych gier i zabaw.  W grę w słupek poprzeczkę grywaliśmy chyba na wszystkich osiedlowych i okolicznych boiskach ale były trzy z nich nasze ulubione: jedno za szkołą i dwa na akademikach.  My w czasach mojego dzieciństwa grywaliśmy w tą grę ale i obecnie młodzież w nią grywa. Obecnie inaczej ją nazywają i trochę inne mają reguły. My wtedy dostosowywaliśmy przepisy gry do panujących warunków: miejsca, ilości osób, ilości czasu, dostępnego sprzętu. Czasami gdy nas fantazja poniosła wymyślaliśmy różne udziwnienia typu gra flakiem czy kary dla przegranych. Przegranym była osoba która w momencie zakończenia gry miała najmniejszą ilość punktów. Kar zazwyczaj było tak dużo jak duża była nasza fantazja. Na przykład okrążenia biegiem pełnowymiarowego boiska do piłki nożnej czy wymyślane zadania do zrobienia. Pewnego razu wpadliśmy na pomysł, że przegrany kolega za zadanie dostanie wejdzie do stołówki akademickiej jednymi drzwiami w środku budynku wykrzyczy słowa przyśpiewki kibica i wyjdzie drugimi drzwiami 10 metrów dalej. kolega wszedł jednym wejściem do stołówki będąc w środku wykrzyczał słowa piosenki kibicowskiej i chciał wyjść drugimi drzwiami. okazało się że drugie drzwi były zamknięte. Gdy przechodził między drzwiami i krzyczał z głębi budynku wybiegł struż.  Spanikowany kolega zaczął szarpać za drzwi i nic. Struż zaczął biec w stronę kolegi ten wbiegł na piętro budynku i przez otwarte okno wyskoczył na zewnątrz stołówki. Całą tą sytuację obserwowaliśmy przez ogromne okna w budynku stołówki i zanosiliśmy się ze śmiechu. Obok boiska przy stołówce były korty tenisowe. Grywali tam systematycznie jacyś ludzie i pewnego razu karą za przegranie gry w słupek poprzeczkę było wejście podczas gry na kort i zabranie jednej z piłek tak żeby widzieli to grający na korcie i wybiegnięciu z terenu kortów. Korty były ogrodzone dookoła wysoką pięciometrową siatką. Wchodziło się na ich teren przez jedne drzwi. Było tylko jedno wejście i wyjście. Kolega wszedł do środka złapał jedną piłkę i zaczął się kierować do drzwi gdy w drzwiach pojawił się jakiś facet, który je zablokował. Grający podnieśli larum i zaczęli ganiać kolegę po terenie kortów. To byli faceci w średnim wieku my byliśmy młodzi nieprzeciętnie wysportowani i kolega bez problemu uciekał tym facetom. Ganiał się z nimi po terenie kortów jak myszka z kotkiem zamknięci w klatce. Po pewnym czasie ganiania się z facetami wskoczył na ogrodzenie siatki i przeszedł na zewnątrz. Oczywiście karę wykonał bo miał przy sobie piłkę do tenisa. My podczas wykonywania takich kar wynikających z gier i zabaw podwórkowych mieliśmy ubaw niesamowity i dodatkową zabawę.,