059 - Zbieractwo

Od przybytku głowa nie boli (powiedzenie ludowe). "Każdy ma jakiegoś bzika każdy jakieś hobby ma" słowa piosenki  zespołu Fasolki bardzo popularnej w tamtych latach i siewanego przez nas  często. Każdy z nas miał takiego hopla na punkcie gromadzenia przeróżnych rzeczy. Ja, koledzy nasi rodzice, sąsiedzi, rodzina, znajomi w tamtych czasach każdy miał manię zbieractwa, wszystkiego co było dostępne, mniej lub bardziej wartościowe. Coś co wydawało się fajne a czego nie było tego w sklepach albo było trudno dostępne. Rodzice zbierali kryształy, książki kasety video, kasety magnetofonowe, płyty, widokówki, znaczki itd. można by powiedzieć zbierało się po prostu wszystko.



Listy pocztowe, gazety magazynowało się jeszcze inne różne bezwartościowe przedmioty i eksponowało je w domu na przykład poprzez ustawianie ich regałach lub szafkach. 



Na szafkach w pokojach i kuchniach mieszkań poustawiane były przeróżne przedmioty dzisiaj uważane za bezwartościowe śmieci a wtedy powód do dumy i ekspozycji w widocznych miejscach. Takimi ciekawszymi i bardziej popularnymi przykładami zbieractwa były: puszki po piwie, butelki po alkoholach opakowania po papierosach które stały poustawiane jedne na drugich na szafkach w kuchniach i ani one pięknie wyglądały ani były do czegoś potrzebne tylko stały i  się kurzyły. Czasami się zastanawiam co wtedy się wyrzucało do śmieci, bo wszystko się zbierało. Nawet fusy z kawy były wyrzucane dopiero po drugim a nawet trzecim zalaniu wrzątkiem tak zwane "dolewki",.oszczędność z niedostatku.


Opakowania, puszki czy butelki najlepiej gdy były kolorowe i pochodziły z innych krajów wtedy w naszych oczach wyglądały na świadectwo  luksusu i dobrobytu. Nie ważne że najczęściej były one znalezione lub darowane od kogoś. Powszechnym zjawiskiem były paczki po papierosach eksponowane na regałach w blokowym salonie czyli dużym pokoju. Na naszym osiedlu były w blokach mieszkanie jedno dwu i trzypokojowe. Zazwyczaj jeden pokój w mieszkaniu był największy, gościnny mówiliśmy na niego duży. W nim najczęściej domownicy eksponowali efekty swojego zbieractwa. Kasety video, magnetofonowe, kryształy, książki, czasopisma. Ściany pokoju dorosłych pokrywała słomiana mata, słomianka do której przyczepiało się przeróżne rzeczy od proporczyków począwszy po własnoręcznie robione ozdoby takie jak: makatki, serwetki, znaczki itp. Pokoje dziecięce powyklejane były na ścianach plakatami z kolorowych gazet na przykład: zagranicznymi samochodami albo zespołami muzycznymi, wokalistami z tych zespołów. Zbierało się znaczki komiksy, gazety, tygodniki, miesięczniki, książki, opakowania z produktów  praktycznie wszystko. Z perspektywy czasu gdy się zastanawiam co przy tym zbieractwie było wyrzucane do śmieci to wychodzi że niewiele. Niewiele wtedy było rzeczy dostępnych w sklepach to i niewiele się wyrzucało. Dzieci i młodzież zbierały kolorowe historyjki umieszczane w papierkach po gumach. Książki i czasopisma


Często były to rzeczy obecnie uznawane za bezużyteczne śmieci, wtedy za pożądane i cenne przedmioty. Bardzo ciekawym zjawiskiem zbieractwa było wysyłanie kartek pocztowych do firm zagranicznych w celu otrzymania od nich gadżetów i materiałów reklamowych. Rzadko kto znał w tamtych czasach język angielski. W szkole uczono nas języka rosyjskiego. Mieliśmy stały tekst przez kogoś ułożony po angielsku, który krążył od jednej osoby do drugiej. Nikt nie wiedział co tam było napisane ale działało. Z tego co wszyscy powtarzali, była to prośba o materiały reklamowe. Tekst po angielsku wysyłaliśmy na kartkach pocztowych do zagranicznych firm w celu otrzymania od nich materiałów reklamowych. I tak zazwyczaj się działo ale nie było to wtedy takie łatwe. Trzeba było zdobyć adresy firm zagranicznych do których wysyłało się kartki z prośbą o przysłanie gratisów. Czasami firma odsyłała na podany adres jakieś: kalendarze, nalepki, kolorowe prospekty, breloczki, długopisy ale najczęściej nic nie przychodziło. Na wysłanie kilkudziesięciu takich kartek jak dwie firmy odpisały to był sukces. Na podwórku w związku z tym wysyłaniem kwitł handel adresami firm tak zwanych pewniaków. Były adresy jak coca coli które zawsze przysyłały dużo naklejek i prospektów i adresy firm widmo gdzie tylko wysyłało się pocztówkę i nic. Pewnego razu kolega przepisał adres firmy z opakowania zagranicznego batonika którego mu dał wujek. Kolega wysłał tą pocztówkę tak bardziej dla fanu niż z nadzieją odpowiedzi. Ku jego zdziwieniu z tej firmy przysłali mu bardzo dużo gadżetów, breloczków, smyczek nawet organizer z kalendarzem dostał. Był w niebo wzięty chwalił się tym faktem na okrągło na podwórku. Każdy chciał zdobyć od niego ten adres. Innemu koledze starsza siostra, która znała język angielski napisała tekst prośby i dostał paczkę z plakatami, breloczkami, długopisami wszyscy na podwórku mu zazdrościli tego tekstu i każdy chciał odkupić od niego ten tekst ale on nie chciał go sprzedać. Wiedzieli obaj jaki cenny ma towar mają. Handlowało się adresami firm i tekstami. Te adresy które się sprawdzały i odpowiadali na nie były cenne na podwórku i dużo kosztowały. Jak śpiewał jeden ze znanych wykonawców „ pocztówkowy szał każdy z nas ich pięćset miał zamiast nowej pary dżins". samo zorganizowanie adresu i tekstu nie wystarczało jeszcze trzeba było kupić pocztówkę i znaczki ta zabawa była kosztowna ale czasami się zwracała. Zbierało się adresy firm, które się spisywało w zeszytach specjalnie do tego przeznaczonych i bardzo strzeżonych. U nas wśród kolegów panowała moda obklejania ścian naszych, dziecięcych pokojów plakatami z samochodami. To były samochody osobowe modele które obecnie można by znaleźć głównie na szrocie albo na ulicy zarejestrowane jako zabytki ale wtedy to były nowości techniki. Całe ściany do sufitu pokryte było plakatami samochodów im bardziej sportowe samochody i im bardziej kolorowe plakaty tym lepiej. Adresy do firm spisywało się w swoich bardzo strzeżonych zeszytach z adresami.  Jeden kolega któremu często przysyłali paczki nie chciał się z nami podzielić adresami nawet sprzedawać  ich nie chciał. Pewnego razu wymyśliliśmy plan zdobycia jego zeszytu z adresami. Podczas gdy kolegi nie było w domu, pod pretekstem odpisania lekcji, inny kolega z jego klasy poprosił jego rodziców o wpuszczenie do pokoju, w celu odpisania pracy domowej. Z teczki szkolnej wyciągnął mu zeszyt z adresami firm i spisał kilka adresów. Były chyba najważniejsze bo były pozaznaczane w ramki. Kolega nie spodziewał się naszego sprytnego planu. I tak później z tych adresów nic nam nie przysłano. Zbieractwo było często ciekawą formą gromadzenia bezużytecznych przedmiotów ładnie wyglądających, które obecnie uważane są za śmieci. Dorośli i dzieci zbierali różne przedmioty. Obecnie ludzie bawią się dalej w zbieractwo niektórych rzeczy, teraz to się ładnie nazywa kolekcjonowanie. Ciekawą formą zbieractwa stosowaną głównie przez dziewczęta było zbieranie wpisów do zeszytu. Do zwykłego zeszytu tak zwanego pamiętnika specjalnie do tego przeznaczonego i przygotowanego przez oklejenie kolorowym papierem. 


Kolorowy zeszycik służył do wpisywania się przez znajomych na pamiątkę. Zeszycik nosiło się wszędzie ze sobą, do szkoły, podczas wyjść do rodziny, na wyjazdy kolonijne czy obozy. Podchodziło się z zeszycikiem do osoby i prosiło się o wpis pamiątkowy. Ktoś poproszony wpisywał nam w zeszyciku czułe słówka, wierszyk czy rysował rysunek. Najatrakcyjniejsze były wpisy od dorosłych znanych w naszym środowisku osób, księdza na religii czy nauczyciela w szkole, wychowawcy na kolonii. Obecnie chyba dzieci dalej zbiera się wpisy do pamiętników wtedy na to  zbieractwo była moda. Czasami wieczorem jak się szło przez osiedle i patrzyło ludziom w okna to w co drugim domu w kuchni na szafkach stały puste puszki po piwie i butelki po alkoholach. My wtedy zbieraliśmy historyjki z gum do żucia, plakaty, adresy firm. Obecnie młodzież para się zbieractwem ale innych rzeczy. W grach  komputerowych skiny, sprawności, karty z piłkarzami, pokemony po ulicach.